Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12
|
13
|
14
|
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
Najnowsze wpisy, strona 76
Wróciłam. I jestem już "po". Na szczęście poszło dobrze.
W sumie za bardzo nie wiem, co na ten temat napisać. Wszystko odbyło się raczej standardowo - obowiązkowe trzy pytania od komisji, ogólnie bardzo przyjemna atmosfera. Nie było się czym stresować (kiedy mi to mówiono wcześniej, nie bardzo chciałam uwierzyć... ale jednak).
Ponoć nie widać po mnie, że się cieszę. Ale cieszę się, naprawdę. Podsumowanie tych kilku lat wyszło nadzwyczaj dobrze i - choć po części jestem zadowolona, że to jest już za mną – powoli zaczynam żałować, że "to już było i nie wróci więcej". Jeszcze prawie drugie tyle nauki przede mną... ale nie teraz. Teraz mam w końcu upragnione wakacje. Za tydzień będę miała swoje Słoneczko. Jest dobrze.
I odrobina prywaty: G., nie bój się obrony w piątek. Skoro mi się udało, to Tobie tym bardziej. Trzymam kciuki.
Wedle życzenia: oto oczekiwana przez Ciebie "jeszcze jedna notka". Czekam na "niewytrzymanie" (vide komentarze do poprzedniej notki).
Nawiasem mówiąc po lewej stronie jest mój adres mailowy – zapraszam do korzystania z niego: czynny 24 godziny na dobę i dodatkowo możesz za jego pomocą uzewnętrznić wszystkie swoje żale i frustracje, które nachodzą Cię około godziny 09:42.
Mam również nadzieję, że nie jest dla Ciebie zaskoczeniem, że statystyki działają i to całkiem sprawnie – co prawda nie mam zwyczaju ich przeglądać, dla Ciebie jednak zrobiłam wyjątek.
Pozdrawiam serdecznie.
Miłość nie jest całkowicie gotowa. Ona się staje. Nie jest solidnym zakotwiczeniem w porcie szczęścia, ale podniesieniem kotwicy i kursem na pełne morze w czasie łagodnej bryzy czy burzy. Nie jest triumfalnym TAK, wielkim punktem finalnym w muzyce pośród śmiechów i braw, ale jest mnóstwem TAK, które wypełniają życie, pośród mnóstwa NIE, które się skreśla po drodze. (Michel Quoist)
Pogodzenie się z decyzją władz uczelni zajęło Młodej mniej czasu, niż sama się spodziewała. Zaczęła robić wielkie plany - może trochę nierealne, ale jeśli jej to pomaga... najważniejsze, że już nie twierdzi, że świat się zawalił, wszystko skończyło, a ona sama jest beznadziejna – bo to przecież nieprawda. A ekonomię w tym roku sobie odpuszcza. Spróbuje może za rok, może za dwa, może wcale... obecnie na tapecie jest administracja – po części zbliżone.
U mnie wielkie odliczanie rozpoczęte. Za trzy dni o tej porze już od kilku godzin będę się albo cieszyć, albo wręcz przeciwnie. Oczywiście mam nadzieję, że to pierwsze. I oby tak było.
A teraz, przed snem czas na tournee z komentarzami po blogowym świecie. Potem cicho włączony "Judgement" i... może zasnę. Ostatnio bardzo brakuje mi spokojnego snu.
Update notki, 01:47: zmiana planów – jednak spać się nie wybiorę. Przynajmniej nie teraz – bo teraz oglądam właśnie mało ambitny thriller o potworach-zabójcach z podziemnego miasta. Mam nadzieję, że jak wszystkie tego typu filmy uśpi mnie skutecznie. Oto dlaczego nie lubię telewizji.