Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
28 |
01 |
02
|
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08
|
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19
|
20 |
21 |
22 |
23 |
24
|
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
Archiwum marzec 2005
Pomysły moich powieści kryminalnych znajduję zmywając. Jest to zajęcie tak głupie, że zawsze rodzi we mnie myśl o zabójstwie. (Agatha Christie)
Tak, zmywając. Dodatkowo sprzątając, odkurzając, gotując, piorąc, cokolwiekrobiąc przed świętami. Te skądinąd przyjemne czynności nabierają zupełnie innego wymiaru w tym okresie... zwłaszcza, kiedy w czasie świąt zamierza się ugościć chlebem, solą i jajkami w majonezie swoich teściów in spe.
Wesołych Świąt!
Udało mi się: nie nabawić nerwicy, nie stracić wszystkich włosów i nie uzależnić od leków.
Nie udało mi się: nie pogłębiać nałogu herbacianego, poprawić relacji z otoczeniem i spać co najmniej sześć godzin na dobę.
Mimo wszystko jednak w ogólnym bilansie wychodzę na plus. A ponoć właśnie o to chodzi.
Na półce stos książek "do przeczytania", jakieś płyty przyniesione przez znajomego "do posłuchania", kartoniki z filmami dvd "do obejrzenia"... teraz już mogę.
Nie, nie skończyłam jeszcze. Ale zwolniłam tempo, teraz już nie grozi mi stres pod tytułem "nie zdążę". Wróciłam więc bez glorii i chwały do mojego zasnutego pajęczynami bloga, który jak zwykle czekał na mnie, córkę wyjątkowo marnotrawną, z otwartymi ramionami. Bo moja rzecz być daleko, a blogaska - wiernie czekać. Taka już niewdzięczna rola multimedialnego terapeuty.
Wiek, charakter, elegancja, dowcip - wszystko to tworzą kobiety. (Guy de Maupassant)
Blogującym Paniom wszystkiego najlepszego z okazji naszego (ponoć komunistycznego i ogólnie przereklamowanego, ale kto by się tym przejmował, skoro jest miłe?) święta.
Po raz kolejny grzeszę myślą, mową, uczynkiem i tym, co tutaj jest najbardziej widoczne - zaniedbaniem. Tylko dlatego, że nie chcę mieć mojego kOfFaNeGo rOoŻoWeGo bLoGaSka wypełnionego nudnymi pojękiwaniami w stylu: "nie mam czasu, muszę pisać, zbadać, dokończyć, a jestem jeszcze w proszku" - mam to na codzień, więc chociaż tutaj mogłabym z tego zrezygnować. Ale kiedy chciałam sobie darować kolejną notkę w tym stylu co się okazało? Otóż okazało się, że na dobrą sprawę nie mam o czym pisać. Bo praktycznie nic poza tym się nie dzieje. Codzienność. Nie potrafię dokończyć spraw i nie potrafię wypełnić własnych snów. Te kilkadziesiąt stron w formacie .doc nie wiadomo kiedy stało się pępkiem mojego świata - mało co jest równie ważne. Cholerny punkt odniesienia. Zasiadając do pisania czegokolwiek innego zaczynam odczuwać dziwaczne wyrzuty sumienia – bo przecież mogłabym poświęcić ten czas na dopieszczanie kolejnych rozdziałów. Nawet nie przypuszczałam, że jestem perfekcjonistką aż do tego stopnia. Kolejna rzecz, która mnie powoli i podstępnie zabija.
Zamilkłam więc na chwilę, bowiem nie mam nic do powiedzenia. Nic poza już-nawet-mnie-męczącymi (chyba przede wszystkim mnie) odcinkami tasiemca "Kinga i Microsoft Word - ostatnie starcie".
Ale już niedługo...