March of the pigs
19 marca 2005, 22:56
Nie udało mi się: nie pogłębiać nałogu herbacianego, poprawić relacji z otoczeniem i spać co najmniej sześć godzin na dobę.
Mimo wszystko jednak w ogólnym bilansie wychodzę na plus. A ponoć właśnie o to chodzi.
Na półce stos książek "do przeczytania", jakieś płyty przyniesione przez znajomego "do posłuchania", kartoniki z filmami dvd "do obejrzenia"... teraz już mogę.
Nie, nie skończyłam jeszcze. Ale zwolniłam tempo, teraz już nie grozi mi stres pod tytułem "nie zdążę". Wróciłam więc bez glorii i chwały do mojego zasnutego pajęczynami bloga, który jak zwykle czekał na mnie, córkę wyjątkowo marnotrawną, z otwartymi ramionami. Bo moja rzecz być daleko, a blogaska - wiernie czekać. Taka już niewdzięczna rola multimedialnego terapeuty.
la la la
Dodaj komentarz