Najnowsze wpisy, strona 78


Kokaina
Autor: naamah
06 lipca 2003, 01:58
”Niektórym udaje się przejść na drugą stronę lustra.
Nie byli kochani.
Nie byli wolni.
Miłość i wolność to dwie nici, które wzajemnie się przeplatają i wiążą człowieka z rzeczywistością.
Więź ta została przerwana.
Lecz nawet w ostatnich momentach jest nadzieja, że przyjaciel odnajdzie twoją drogę i pomoże ci z niej zawrócić, ofiarowując ci uwolnienie na drodze w poszukiwaniu miłości."
Someone new
Autor: naamah
05 lipca 2003, 01:32
Pierwsza notka pisana za pomocą nowej klawiatury. Zakup może nie niezbędny, aczkolwiek okazyjny – grzechem byłoby z tej okazji nie skorzystać. By uniknąć problemów z dostosowywaniem się do nowości, kupiłam prawie taką samą, jak poprzednia – może ma trochę więcej kolorowych przycisków i bajerów, zupełnie niepotrzebnych i wcale nie ułatwiających życia – ale teraz prawie wszystkie takie są, nie miałam zbyt dużego wyboru. Po tych kilkunastu słowach stwierdzam, że sprawuje się nieźle.
Jednak mimo tych udogodnień, typu nowa klawiatura i sporo wolnego czasu, marnie mi idzie pisanie ostatnio. A przecież przed komputerem spędzam ostatnio każdą wolną chwilę – po części spowodowane to jest tym, że wszystkie materiały mam na dysku, jakoś nie śpieszy mi się z ich wydrukowaniem. Wypadałoby się jakoś do tego 14 przygotować... niemniej jednak nie mam pomysłu, jak się do tego zabrać. Zakres materiału mam podany, przykładowe pytania (czyli: takich na pewno nie będzie) również – tylko chęci brak. Czasem żałuję, że nikt nie stoi nade mną z batem i nie goni do nauki – może to trochę by mnie zmobilizowało. A pewnie znów będzie tak jak zazwyczaj – wszystko na ostatnią chwilę, wszechobecny stres i zszargane nerwy. W sumie zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.
Powoli przyzwyczajam się też do nowego wystroju blogowiska. Spory szok przeżyłam, kiedy po zalogowaniu się ujrzałam zupełnie co innego, niż do tej pory. Ale nie jest źle. Powiem wiecej: jest w miarę dobrze. Na pewno inaczej, a to już na plus – monotonia nie służy nikomu. Przynajmniej w większości przypadków.
„W obecnym odosobnieniu marzę o tym,...
Autor: naamah
04 lipca 2003, 01:56

„W obecnym odosobnieniu marzę o tym, że natrafiam w skąpanej blaskiem księżyca komnatce na jakąś milutką istotkę - jedną z tych słodkich małych, jak je obecnie nazywają - która przeczytała moją książkę i słuchała moich piosenek; jedną z tych idealistycznych rozkoszniątek piszących do mnie w tamtym krótkim okresie nieszczęsnej glorii pełne uwielbienia listy na perfumowanym papierze, mówiące o poezji i sile iluzji oraz wyrażające żal, że nie jestem naprawdę tym, za kogo się podaję; marzę o wślizgnięciu się do jej ciemnego pokoiku, gdzie na nocnym stoliczku być może leży moja książka z aksamitną zakładką w środku; marzę o tym, iż dotykam jej ramienia i uśmiecham się, kiedy spoglądamy sobie w oczy.” (Lestat)

Obecnie doprowadzam się do stanu używalności.
Jednak idzie mi... tak sobie. To nie jest zależne od warunków zewnętrznych – gdyby było, może nawet poszłoby łatwiej. Ale nie jest.
Tak całkiem na zimno kalkulując, zajmie mi to jeszcze kilka bezsennych nocy. Ale będzie dobrze. Przecież zawsze jest. A odstępstw od reguły nie przyjmuję do wiadomości.
Życie jest jak płomień palącej się świecy....
Autor: naamah
02 lipca 2003, 21:14
Zabawne, jak ważne rzeczy nagle tracą na znaczeniu - w obliczu tych ważniejszych. Jeszcze kilka dni temu ta sprzeczka z S. wydawała mi się dramatem niemalże na skalę światową... teraz to wszystko jakby zbladło, przestało się liczyć... przynajmniej na jakiś czas.
Wczoraj dowiedziałam się, ze zmarł ojciec mojego bliskiego kolegi. Nagle, niespodziewanie. Nawet nie chorował - zawsze był okazem zdrowia.
Pogrzeb... przecież obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pójdę na żaden, niczyj. Za wiele wspomnień powraca, wspomnień których wcale nie chcę... wspomnień, które bolą.
Pewnie dlatego dużo myślę teraz o śmierci. Dużo za dużo. Nie w sensie, że każdego to czeka – chociaż oczywiście to prawda, ale nad tym raczej zaczyna się zastanawiać nieco później. Raczej jak wiele bólu przynosi ze sobą, jak długo trzeba się oswajać z myślą o czyimś odejściu. Znów powracają obrazy sprzed kilku lat... pobladły mocno, na co dzień prawie niezauważone, tkwią we mnie wciąż i tylko takie zdarzenia wyzwalają je na nowo, przywołują z najciemniejszych zakamarków umysłu... to wcale nie boli mniej.
Pozostaje jedynie wiara w słowa, że koniec zawsze jest początkiem. Wszak "umiera się nie po to żeby przestać żyć, lecz po to by żyć inaczej".