Najnowsze wpisy, strona 61


And if I only could, I'd make a deal with...
Autor: naamah
17 października 2003, 20:07

Dziwne myśli jak zwykle nie-wiadomo-skąd. Wychodzące od znajomych propozycje spędzenia wspólnie wieczoru zignorowane bądź uprzejmie odrzucone, w związku z czym liczba planów na dzisiaj wynosi dokładnie zero. Lodowaty sok jabłkowy kontra bolące gardło. Tęsknota. S. sobie pojechał i wróci tradycyjnie w niedzielę.
It doesn't hurt me...
"Running up that hill" w wykonaniu Placebo jest po prostu genialne. Nawet po kilkudziesięciu przesłuchaniach z rzędu.
A odpowiedzi na pytanie z poprzedniej notki w większości mile mnie zaskoczyły. W zasadzie mogłabym pokusić się o pewne podsumowanie... ale jeszcze nie teraz. Do blogowej rocznicy jeszcze kilka dni.

Pytanie do ogółu
Autor: naamah
15 października 2003, 20:21

W związku z tym, że niedługo mój blog będzie obchodził pierwsze urodziny, małe pytanko z serii "dlaczego". A mianowicie: dlaczego czytasz tę notkę, tego bloga?
Z sympatii, antypatii, przyzwyczajenia, ciekawości, przez całkowity przypadek lub też z zupełnie innego powodu... dlaczego?

Kiedy widelec zjada łyżkę, a nóż dźga...
Autor: naamah
14 października 2003, 20:22
Pan Leopold Bloom jadał z upodobaniem wewnętrzne organy bydła i drobiu. Lubił zawiesistą zupę z podróbek, orzechokształtne żołądki ptasie, nadziewane pieczone serca, płaty wątróbki podsmażane w tartej bułce, smażoną ikrę sztokfisza. A najbardziej lubił przypiekane nerki baranie, które napełniały jego podniebienie wyszukanym smakiem delikatnie pachnącego moczu. (J. Joyce)
Dziękuję bardzo. Teraz na pewno dotrzymam postanowień mojej przed-zimowej diety. Odebrało mi to apetyt "raz a dobrze". Zbyt obrazowe przyjmowanie literackiej rzeczywistości to czasem przekleństwo. Chyba mi niedobrze.
Dzisiaj notki "właściwej" nie będzie,...
Autor: naamah
13 października 2003, 21:23
... właścicielka tego oto bloga zakopana pod kocem z wielkim kubkiem gorącej herbaty w jednej dłoni, a ołówkiem w drugiej studiuje po raz wtóry (pierwszy raz był jakieś trzy lata temu i wtedy - jako początkująca adeptka trudnej nauki pedagogiką zwanej - rozumiała z tego więcej, niż teraz) artykuł swojego szanownego profesora P. zatytułowany O potrzebie i możliwościach przechodzenia nauczycieli pedagogów do filozoficznego sposobu "bycia". Oczywiście dodatkowo raz po raz sięgając do niezwykle interesujących "lektur pomocniczych", z których rozumie jeszcze mniej. Za efekty dźwiękowe robi skrobanie ołówka po kolejnych kartkach uzupełniane przez cieżkie westchnienia wyżej wymienionej z cyklu "o @#$%&, chyba się uwsteczniłam". Właśnie dlatego notki dziś nie będzie.