17 października 2003, 20:07
Dziwne myśli jak zwykle nie-wiadomo-skąd. Wychodzące od znajomych propozycje spędzenia wspólnie wieczoru zignorowane bądź uprzejmie odrzucone, w związku z czym liczba planów na dzisiaj wynosi dokładnie zero. Lodowaty sok jabłkowy kontra bolące gardło. Tęsknota. S. sobie pojechał i wróci tradycyjnie w niedzielę.
It doesn't hurt me...
"Running up that hill" w wykonaniu Placebo jest po prostu genialne. Nawet po kilkudziesięciu przesłuchaniach z rzędu.
A odpowiedzi na pytanie z poprzedniej notki w większości mile mnie zaskoczyły. W zasadzie mogłabym pokusić się o pewne podsumowanie... ale jeszcze nie teraz. Do blogowej rocznicy jeszcze kilka dni.