Najnowsze wpisy, strona 69


Wrzesień niepodobny jest do innych miesięcy,...
Autor: naamah
01 września 2003, 19:40
Myślę, że możemy sobie pogratulować i powiedzieć: dobra robota. Mieszkanie całkowicie odmienione - zdecydowanie na lepsze. A te grafiki, których tak się obawiałam na ścianach prezentują się tak, jakby były stworzone do powieszenia dokładnie w miejscach, które im wyznaczyliśmy. Genialnie.
Powoli zaczynam się przyzwyczajać, że to nie jest już tylko moje królestwo. Fakt, bardzo tego chciałam, nadal chcę i cieszę się bardzo... ale chyba wciąż nie mogę w to uwierzyć. Może dlatego, że wcześniej nie wyobrażałam sobie samej siebie w tej roli. Nie przypuszczałam też, że można ze mną i moimi irytującymi przyzwyczajeniami wytrzymać dłużej niż tydzień, dwa. Jednak, jak się okazuje, można. Ale to wymaga poświęceń. Z obu stron.
Spokojnie, to tylko blog
Autor: naamah
30 sierpnia 2003, 18:54
Zaczerpnięte od konkurencji:
Nazwa blog pochodzi od angielskojęzycznej zbitki "weblog" co oznacza dosłownie rejestr sieciowy, czy też dziennik sieciowy. Blog jest więc rodzajem ekshibicjonistycznego wynurzania się na oczach całego świata. Prowadząc bloga musisz liczyć się z tym, ze może przeczytać cię każdy, nawet mama i tata :-).
W najbardziej trywialnej wersji bloga zawierać się mogą zapisane wydarzenia bieżącego dnia, ale może to być też coś więcej: światowe forum wymiany myśli, środek artystycznej ekspresji, czy też po prostu metoda na codziennego doła.

I koniec z dorabianiem do tego ideologii.
"Our love is like the wind. I can't see it......
Autor: naamah
28 sierpnia 2003, 17:46
"Sama w domu", nikt nie marudzi. Ale to nie jest wcale takie przyjemne uczucie - przyzwyczaiłam się do tego marudzenia na co dzień i nie odzwyczaję tak szybko - przynajmniej nie zamierzam. Dobrze, że Młoda postanowiła wpaść, przy okazji przynosząc ze sobą film - z założenia romantyczne dzieło dla wrażliwych nastolatków. Zachwalany niemalże przez wszystkich znajomych "A walk to remember" (polski tytuł przełożony tak nieudolnie, że nie przytoczę - jak zwykle brawa dla tłumaczy i gorąca prośba: zostawiać oryginalne tytuły!). No cóż, trzeba przyznać, że nie był aż taki zły, na jaki wyglądał - w sam raz na filmowe babskie popołudnie. Szkoda tylko, że jestem już trochę za stara na takie historie. Chociaż może nie, źle się wyraziłam - nie na takie historie, a raczej na takie ich przedstawianie. Na takie filmy. Śliczni aktorzy do ról pierwszoplanowych, budzące się uczucie i w końcu wybuch wielkiej miłości – trzeba się naprawdę postarać, żeby nie przedstawić tego zbyt banalnie, tak by widz nie miał wrażenia, że gdzieś już to widział, że po prostu "to już było". I to nie jest cynizm. To realizm.
Za stara... czy od tego zaczyna się "starość"? Od stwierdzenia "jestem już na to za stara/y"?
Jeszcze odnośnie filmu - książka była lepsza. Jak w większości przypadków. Soundtrack ujdzie ze względu na jeden kawałek, w którym głos pana ze Switchfoot jest całkiem interesujący. Jakże inny od moich ulubionych wokali, ale jednak ma w sobie coś. Nigdy bym siebie nie podejrzewała o zainteresowanie tego typu muzyką.
Z innej beczki - czasem żałuję, że tutaj, na blogowisku nie ma komendy "skasuj bloga". Byłoby zabawniej. Bo kasowanie niemalże wszystkich notek po kolei nie jest zabawne. Raczej czasochłonne.
No leaf clover
Autor: naamah
27 sierpnia 2003, 01:14
Przetrwać ostatnie sierpniowe dni i wszystko już będzie w porządku. Odżywam jesienią. Chociaż w zasadzie tutaj już jest jesień... chłody, deszcze niespokojne... uwielbiam. Ulubiony miesiąc wakacji, wrzesień... Zresztą, ulubiony miesiąc w ogóle wszystko takie liryczne, wszystko przy wtórze spadających liści, przy kubku gorącej herbaty... rozmarzyłam się.
Sebastian nagrał "Pi" z TVP 1 w celu obejrzenia w ramach nocnego seansu filmowego pod hasłem "zobaczmy to jeszcze raz". Mniam. Już samo nazwisko reżysera jest pewną rekomendacją. Uciekam zatem, dobranoc.