Najnowsze wpisy, strona 46


...
Autor: naamah
08 stycznia 2004, 21:30
Śmieję się niekiedy, żeby nie płakać. (George Byron)
Chanel for the pain
Autor: naamah
07 stycznia 2004, 22:12
Nie cierpię szpitali. Nie lubię tej atmosfery, tego wszechobecnego zapachu... zawsze mam wrażenie, że przesiąkłam nim na dobre. I to może też dlatego nie byłam w szpitalu od długiego czasu... do wczoraj. A też niedawno wróciłam z tego miejsca.
Posylwestrowy ból w dole brzucha, o którym wspomniałam na blogu "awaryjnym" (używanym w czasie, kiedy nie mogłam dostać się tutaj przez kilka ładnych dni) nie okazał się tylko reakcją na sylwestrowe szaleństwa. Diagnoza: przepuklina pachwinowa. Zabrzmiało groźnie. Operacja? Konieczna? Co też pan mówi? Niemożliwe. Zatrzymany na dwa dni? To naprawdę konieczne? No oczywiście... rozumiem.
Moje biedactwo. Nie, stop. Nie rozczulam się. Norma tygodniowa już wyrobiona.
Ale już jutro będę go miała w domu. Co prawda "dochodzenie do siebie" zajmie mu jakieś kilkanaście dni, ale będę spokojniejsza. A poza tym pusto tu bez niego...
Z tego wszystkiego zapomniałam, co czeka mnie jutro w szkole. Trudno, nie pójdę. Przecież kompletnie nie jestem przygotowana, a akurat w tym przypadku nie mam co liczyć na wrodzony talent do tzw. "wodolejstwa". I tak, wiem - miałam chodzić systematycznie na zajęcia, miałam się uczyć na bieżąco, a nie zrywami od zaliczenia do zaliczenia... wiem to wszystko. Ale teraz nie jestem w stanie myśleć o niczym innym, a co dopiero o stosach notatek pod biurkiem.
Miły pan doktor powiedział, że będzie dobrze. A że wyglądał fachowo, to jestem w stanie mu uwierzyć. Dobrze będzie.
Hold me tight and don't let go
Autor: naamah
05 stycznia 2004, 03:04
Styczeń i kolejna rocznica. Fajnie. Nie sądziłam, że wytrzymamy ze sobą tyle czasu i nie będziemy mieli siebie nawzajem serdecznie dość. Przecież wszystko wskazywało na to, że pozabijamy się po tygodniu, góra dwóch. Już nawet nie mówiąc o tym, że ze mną naprawdę trudno wytrzymać na dłuższą metę, znosić te wszystkie moje humory i humorki. Ale lepiej nie będę rozwodzić się tu nad historią naszego związku, nie chce zanudzać wszystkich... to już od początku nie była romantyczna historia niestety. A może to i lepiej. Przecież takich nie lubię.
Lubię za to patrzeć na niego, kiedy śpi. Może to zabrzmi jak wyświechtany, powtarzany setki razy frazes, ale... naprawdę wygląda wtedy jak mały chłopczyk. Taki bezbronny, lekko uśmiechnięty. "...dotknąć wzrokiem cienia drgających lekko rzęs, przytulić się myślą do szorstkiej skóry, unoszonej oddechem...". Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę się tak rozczulać, a jednak. I przy tym wszystkim zdaję sobie sprawę z tego, że to do mnie nie pasuje. Chociaż może nie tyle do mnie, co do mojego wizerunku dla "obcych". A zresztą, pieprzyć to. Nie zamierzałam i nie zamierzam grać kogoś, kim nie jestem. Chyba nawet nie umiem. Mogę być oszczędna w słowach, w wyrażaniu emocji, nie odkrywać się przed kimś, komu nie mogę jeszcze (czy też nie będę w stanie nigdy) zaufać... ale czy to gra? Nie wiem. Może. Jeżeli więc to gra, to jestem pierwszorzędną aktorką. A raczej kukiełką. Czy inną pacynką.
Czuje, że powinnam już pójść spać. Pójść sobie, zanim poziom mojego pisania zejdzie już całkiem poniżej krytyki. Chociaż to i tak na nic, chyba już się tam znalazł. Trudno. Myśl nie powinna podlegać żadnym korektom, żadnym poprawkom... dobranoc zatem.
Jeszcze muszę to przemyśleć
Autor: naamah
04 stycznia 2004, 04:19
Może kiedyś uległo się złudzeniu. Może kiedyś powiedziało się coś nieostrożnego. Z litości, albo dlatego, że ktoś grał na skrzypcach, wypiło się za dużo, był półmrok, było ciemno, świecił księżyc, miało się kłopoty, było się w złej formie, wszystko jedno: czy ma się cierpieć z tego powodu przez całe życie? Na Boga, nikt tego nie robi! Wszyscy się wycofują, wszyscy odchodzą - wszyscy prócz dziwaków i ludzi bez charakteru. Wszyscy wyrzucają na mróz natrętne, pokorne, łaszące się psy; wszyscy także i ci, którzy sami bywali psami, których także wypędzono, którzy dobrze pamiętają mróz, pustkę, ból w zranionej łapie, krążenie po śmietniku; wszyscy! Bo to nie jest do zniesienia. Bycie kochanym jest nie do zniesienia, czemu nikt tego wreszcie nie powie? Te naiwne podstępy, żeby wymusić nasze zainteresowanie. Te naiwne popisy: zobacz, jaki jestem wspaniały! Czemu mnie nie kochasz? Te nudne listy, układane tygodniami, poprawiane i przepisywane dziesiątki razy, zawsze za długie, listy, których się przecież nie czyta: ot, rzuci człowiek okiem, żeby widzieć, o co chodzi, i odkłada toto z ziewnięciem. Na darmo te piękne frazy, te wstrząsające zaklęcia, te trafiające w sedno wymówki - i merdanie ogonami, i lizanie po rękach i spojrzenia pełne oddania. Znów ten zapchlony kundel, znów to nudziarstwo: ach kiedyż on się wreszcie odczepi? (Anna Bojarska)