Może kiedyś uległo się złudzeniu. Może kiedyś powiedziało się coś nieostrożnego. Z litości, albo dlatego, że ktoś grał na skrzypcach, wypiło się za dużo, był półmrok, było ciemno, świecił księżyc, miało się kłopoty, było się w złej formie, wszystko jedno: czy ma się cierpieć z tego powodu przez całe życie? Na Boga, nikt tego nie robi! Wszyscy się wycofują, wszyscy odchodzą - wszyscy prócz dziwaków i ludzi bez charakteru. Wszyscy wyrzucają na mróz natrętne, pokorne, łaszące się psy; wszyscy także i ci, którzy sami bywali psami, których także wypędzono, którzy dobrze pamiętają mróz, pustkę, ból w zranionej łapie, krążenie po śmietniku; wszyscy! Bo to nie jest do zniesienia. Bycie kochanym jest nie do zniesienia, czemu nikt tego wreszcie nie powie? Te naiwne podstępy, żeby wymusić nasze zainteresowanie. Te naiwne popisy: zobacz, jaki jestem wspaniały! Czemu mnie nie kochasz? Te nudne listy, układane tygodniami, poprawiane i przepisywane dziesiątki razy, zawsze za długie, listy, których się przecież nie czyta: ot, rzuci człowiek okiem, żeby widzieć, o co chodzi, i odkłada toto z ziewnięciem. Na darmo te piękne frazy, te wstrząsające zaklęcia, te trafiające w sedno wymówki - i merdanie ogonami, i lizanie po rękach i spojrzenia pełne oddania. Znów ten zapchlony kundel, znów to nudziarstwo: ach kiedyż on się wreszcie odczepi? (Anna Bojarska)
Dodaj komentarz