05 stycznia 2004, 03:04
Lubię za to patrzeć na niego, kiedy śpi. Może to zabrzmi jak wyświechtany, powtarzany setki razy frazes, ale... naprawdę wygląda wtedy jak mały chłopczyk. Taki bezbronny, lekko uśmiechnięty. "...dotknąć wzrokiem cienia drgających lekko rzęs, przytulić się myślą do szorstkiej skóry, unoszonej oddechem...". Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę się tak rozczulać, a jednak. I przy tym wszystkim zdaję sobie sprawę z tego, że to do mnie nie pasuje. Chociaż może nie tyle do mnie, co do mojego wizerunku dla "obcych". A zresztą, pieprzyć to. Nie zamierzałam i nie zamierzam grać kogoś, kim nie jestem. Chyba nawet nie umiem. Mogę być oszczędna w słowach, w wyrażaniu emocji, nie odkrywać się przed kimś, komu nie mogę jeszcze (czy też nie będę w stanie nigdy) zaufać... ale czy to gra? Nie wiem. Może. Jeżeli więc to gra, to jestem pierwszorzędną aktorką. A raczej kukiełką. Czy inną pacynką.
Czuje, że powinnam już pójść spać. Pójść sobie, zanim poziom mojego pisania zejdzie już całkiem poniżej krytyki. Chociaż to i tak na nic, chyba już się tam znalazł. Trudno. Myśl nie powinna podlegać żadnym korektom, żadnym poprawkom... dobranoc zatem.