Najnowsze wpisy, strona 35


...
Autor: naamah
18 marca 2004, 21:20
Od najwcześniejszej młodości przyzwyczajani jesteśmy do tego, by słuchać zafałszowanych wieści, a nasz umysł od stuleci tak bardzo przesiąknięty jest uprzedzeniami, że strzeże fantastycznych kłamstw niby skarbu, tak iż w końcu prawda zaczyna się wydawać niewiarygodna a fałsz prawdziwy. (Sanchoniathon)
My life is not too whole, it's understanding...
Autor: naamah
16 marca 2004, 22:31
Miałam napisać, wedle życzenia "ze szczegółami" - tyle, że jak już wcześniej wspomniałam, opisywać za bardzo nie ma czego. Było pozytywnie, bawiliśmy się naprawdę świetnie. Ale nikt do nikogo wracać nie zamierza. Choćby z tej prostej przyczyny, że to nie telenowela. A poza tym wyznaję zasadę, że po raz drugi nie wchodzi się do tej samej rzeki. Miłość, związek... oczywiście, zawirowania się zdarzają, ale dla mnie to jest coś stałego. Coś, co trwa - a jeżeli się kończy, to już na dobre.
Oczywiście to nie jest jakieś moje postanowienie, jakaś obietnica dana samej sobie, nie... bo przecież nigdy nie wiadomo, co się stanie, co wydarzy, co będzie i jak będzie. To wszystko ma ten urok nieprzewidywalności - ale moje nastawienie jest teraz dokładnie takie. Co nie znaczy jednak, że nie może się zmienić.
I mogłabym się tylko zastanawiać dlaczego stało się tak, jak się stało, w którym miejscu popełniłam błąd... mam wyraźną tendencję do obwiniania się za rzeczy, których niepowodzenie nie zależało tylko i wyłącznie ode mnie - ale nie. Ogólnie rzecz biorąc teraz moje nastawienie najbliższe jest stwierdzeniu "co ma być, to będzie". I tyle.
But it seems like it's going wrong again
and it feels like it's going wrong again...
"Każdy nowo poznany człowiek wie coś,...
Autor: naamah
13 marca 2004, 19:12
Powrót. Może nie w wielkim stylu, ale jednak. Zdążyłam się już stęsknić za tą czarną stronką ze zdjęciem pana F. w rogu. Zdecydowanie za bardzo przywiązuję się do "rzeczy".
O tym wcześniej nawet nie warto mówić... impuls, szybko podjęta decyzja i jeszcze szybsze wykonanie. Ale to nie jest metoda, ani tym bardziej rozwiązanie.
A dlaczego to wszystko? Otóż dlatego, że mój własny spryt wciąż szalenie mnie zadziwia. Zamarzyło mi się kontrolowanie odwiedzin na blogu - tylko po to, by wiedzieć, czy nie kręci mi się tutaj zbyt wielu znajomych z tzw. "reala". Wydawałoby się: zamontowane statystyki i spokój. Zapomniałam o takim drobnym szczególe: współdzielone łącze i to samo IP. No litości...
Ale ok. Ochłonęłam i jest w porządku. I od teraz koniec tego tematu. Fakt, nie bardzo mi to na rękę... ale na pewno nie będę dawać nikomu satysfakcji, zmieniając bloga (kolejny z pewnością również zostałby znaleziony, więc to bezcelowe) czy go hasłując (hasło bardzo łatwo ominąć - jak wyżej). Czyli wyjście jest tylko jedno: koniec tematu. Dosyć robienia problemu z czegoś, co problemem nie jest.
Tak czy inaczej odpoczęłam od swojej własnej pisaniny, czyli dobrze się stało. Przerwa na oddech, przerwa na życie. Bez bloga. Wstyd przyznać, ale jednak czegoś brakowało. Ale wcale nie jestem uzależniona! Tylko po prostu... tak jakoś... no nie wiem, ale uzależniona absolutnie nie jestem.
[kiepsko się usprawiedliwiam, wiem o tym]
I jeszcze raz dziękuje za miłe mailowe i gadu-gadulcowe słowa. Tutaj nie można nie wrócić. To po prostu niewykonalne.
A o tym wypadzie - rozpoczętym wczoraj, zakończonym całkiem niedawno - napiszę później. Chociaż w sumie nie ma o czym. Wcale mnie to nie martwi. W każdym bądź razie nie tak bardzo.
She's so high, like Cleopatra, Joan of Arc...
Autor: naamah
08 marca 2004, 14:14
Dzień kobiet, dzień kobiet, niech każdy się dowie... niech każdy się dowie, że drodzy panowie, przynajmniej ci z mojego najbliższego otoczenia, zapomnieli o tym jakże uroczym dniu. Chociaż fakt, wręczono mi laurkę (narysowaną długopisem na kartce wyrwanej z zeszytu) i małą różyczkę - ale i tu nie było tak różowo, jak mogłoby się wydawać, bowiem całe zajście poprzedzone było marudzeniem, że to święto komunistyczne i w ogóle jakiś taki dziwny wymysł. No dobrze, niech będzie - ale to i tak miłe. Raz do roku można sobie pozwolić. Podaruj sobie odrobinę luksusu.
W związku z tym przedstawicielkom mojej płci wszystkiego najlepszego życzę, choć to nie ja powinnam. Ale i tak najlepszego.
Poza tym wróciłam do szkoły i nie było powitalnego kolokwium na wejście. Jakże mi przykro. Było za to lista, według której w czwartkowy poranek bladym świtem muszę - wraz z koleżankami w liczbie dwie, za którymi nie przepadam, a których nazwiska są na owej liście tuż obok mojego - wybrać się do zakładu karnego. Dlaczego ja o wszystkim dowiaduję się ostatnia? Dlaczego Młodzież Wszechpolska pikietuje "Manifę"? Gdzie są moje notatki? To wszystko jakiś spisek.
Także to, że wraz ze wzrostem formy zdrowotnej obserwuję wyraźny spadek dobrego smaku i gustu muzycznego. Może nawet nie będę się przyznawać, czego aktualnie słucham w ilościach ponadprzeciętnych... powiem za to, że zwycięzca światowego idola śpiewa całkiem fajnie. Barwę głosu, fakt - ma przeciętną, ale chyba właśnie to wyróżnia go spośród bandy ślicznych chłopców udających, że znają się na muzyce i mają potencjalnym słuchaczom coś do zaoferowania. Ogólnie rzecz biorąc temu panu mówimy tak i życzymy powodzenia. Oraz lepszego doboru przyszłego repertuaru.
Aczkolwiek jego kawałek, który obecnie słychać wszędzie doskonale nadaje się na dzień dzisiejszy. Kobieta jako istota wyższa, doskonała. To mi się podoba.