Archiwum 16 marca 2004


My life is not too whole, it's understanding...
Autor: naamah
16 marca 2004, 22:31
Miałam napisać, wedle życzenia "ze szczegółami" - tyle, że jak już wcześniej wspomniałam, opisywać za bardzo nie ma czego. Było pozytywnie, bawiliśmy się naprawdę świetnie. Ale nikt do nikogo wracać nie zamierza. Choćby z tej prostej przyczyny, że to nie telenowela. A poza tym wyznaję zasadę, że po raz drugi nie wchodzi się do tej samej rzeki. Miłość, związek... oczywiście, zawirowania się zdarzają, ale dla mnie to jest coś stałego. Coś, co trwa - a jeżeli się kończy, to już na dobre.
Oczywiście to nie jest jakieś moje postanowienie, jakaś obietnica dana samej sobie, nie... bo przecież nigdy nie wiadomo, co się stanie, co wydarzy, co będzie i jak będzie. To wszystko ma ten urok nieprzewidywalności - ale moje nastawienie jest teraz dokładnie takie. Co nie znaczy jednak, że nie może się zmienić.
I mogłabym się tylko zastanawiać dlaczego stało się tak, jak się stało, w którym miejscu popełniłam błąd... mam wyraźną tendencję do obwiniania się za rzeczy, których niepowodzenie nie zależało tylko i wyłącznie ode mnie - ale nie. Ogólnie rzecz biorąc teraz moje nastawienie najbliższe jest stwierdzeniu "co ma być, to będzie". I tyle.
But it seems like it's going wrong again
and it feels like it's going wrong again...