Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
29 |
30
|
01
|
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
Najnowsze wpisy, strona 17
Źle się dzieje w państwie duńskim. W ramach prezentów mikołajkowych zażyczyłam sobie czajnika. Najzwyklejszego w świecie czajnika, jako że ten, którego obecnie używamy, nadaje się już jedynie na złom - długi okres nadmiernej eksploatacji robi swoje. No dobrze. Czajnik rzeczą niezbędną, zwłaszcza z uwagi na fakt, że 2/3 członków naszego gospodarstwa domowego korzysta z niego kilka razy dziennie, zaparzając herbatę (ja) bądź kawę (Luby) - jedynie pies pija wodę nieprzegotowaną, w związku z czym stan czajnika jest mu najzwyczajniej w świecie obojętny. Ale żeby tak z okazji mikołajek? Popadamy w rutynę. Już nie ma romantycznych drobiazgów - teraz proza życia w najczystszej postaci, monotonia i absolutna przewidywalność. Niedługo fotel przed telewizorem, wczorajsza gazeta, zniszczony szlafrok & rozdeptane kapcie plus akt seksualny raz w tygodniu przy zgaszonym świetle. Doprawdy, kusząca perspektywa.
Tak, jestem właśnie w szczytowej formie pod względem marudzenia i dramatyzowania bez powodu. Za tydzień mam urodziny i chyba z tego powodu dopada mnie kryzys wieku średniego. Że co, że za wcześnie? Dla chcącego nic trudnego. A ja zawsze byłam zdolna.
... wróżba andrzejkowa na dziś: prosto z ciasteczka.
Niemalże wszystko jest na "po napisaniu pracy". Koncert - po napisaniu. Artykuł - po napisaniu. Urlop - po napisaniu. I tak prawie ze wszystkim. Dobrze, że przynajmniej blogowych notek nie odkładam na "po napisaniu", bo następny wpis dodałabym gdzieś w okolicach marca. O ile dodałabym w ogóle, bo nie przypuszczam, by taka blogowa abstynencja dobrze mi zrobiła. Najpewniej skończyłabym gdzieś w odosobnieniu, odziana w gustowny kaftanik bezpieczeństwa. To chyba uzależnienie. Póki net nas nie rozłączy, prawda?
"Tam" i "tu". Ciąg dalszy, bo przecież zbyt łatwo nie może być. Decyzja podjęta, zostaje tylko obrona własnego stanowiska. Stawiam sprawę jasno - nie wyjadę. Nie teraz. Nie kiedy musze się bronić (jeszcze tylko kilka miesięcy... a może aż kilka), a na dodatek mam całkiem niezłą pracę i widoki na inną, może według większości mniej atrakcyjną, ale za to taką poniekąd w moim zawodzie. Przez ostatnie kilka lat dążyłam do tego i teraz, kiedy wreszcie jest w zasięgu ręki, mam zrezygnować?
Solei całkiem niedawno napisała u siebie: "Kobieta kocha całą sobą i siebie w zupełności oddaje. Mężczyzna kocha tylko tą częścią siebie przeznaczoną do kochania. Resztę pozostawia dla siebie i tysiąca innych obowiązków". Prawda? Nieprawda? Jak bardzo "męska" jest moja miłość?
Może powinnam mieć wyrzuty sumienia: że nie daję z siebie dość dużo, że jestem egoistką, że nie poświęcam rzeczy ważnych "dla mnie" w imię rzeczy ważnych "dla nas". W końcu są sprawy ważne i ważniejsze...
Niestety, nie potrafię działać wbrew sobie. I nie chcę. Czy to znaczy, że mi nie zależy?
Za dużo pytań. Niewiele odpowiedzi. Nikt nie da mi gotowej recepty na życie, nikt nie powie, co i jak zrobić, by było dobrze. Nikt nie udzieli mi rady jak postąpić tak, by wszyscy byli zadowoleni. To niemożliwe, niestety.
Przez myśl by mi nie przeszło, że ktoś będzie ode mnie tego wymagał. Zwłaszcza ktoś tak ważny dla mnie.
Swoją drogą, jakże ta formuła: "przez myśl mi nie przeszło", niby opisująca niezmierne unikatowości, jest nagminna. "Przez myśl mi nie przeszło", że wyjadę, spotkam, zostanę, znajdę, będę, wpadnę, dojdę. Co tu się dziwić - całe nasze życie, jakiekolwiek ono było, nigdy nam w końcu "przez myśl nie przeszło".
Ja muszę sobie odpowiedzieć wprost, na czym polega mój problem. Dlaczego mnie coś boli, skoro boleć nie powinno? Dlaczego Ci o tym mówię i zakłócam Twój spokój, skoro i tak wiem, że chciałabym dla Ciebie wszystkiego, co najlepsze? Dlaczego to, co najlepsze dla Ciebie, nie jest najlepsze dla mnie? Jak sobie mam z tym poradzić? Jak się zachowywać, by Ciebie nie ranić, by siebie nie ranić i by to wszystko, co stało się naszym udziałem, miało ręce i nogi, i sens i barwę?
(...)
Dobrze. Dosyć marudzenia. Muszę myśleć pozytywnie. Zasługuję przecież na dobro, które jest wokół mnie, więc powinnam je dostrzec. Co będzie teraz dla mnie dobre? Najpierw kąpiel w bardzo ciepłej wodzie. Lubię ciepłą wodę. Zmywa to, czego chcę się pozbyć. To takie magiczne myślenie, ale czasami skutkuje. Dużo piany, ostra gąbka. Potem głośna muzyka przez słuchawki. Jeszcze pomyślę, co to by miało być tym razem. A potem już tylko spać. Spać, spać - nic więcej... „Któż bowiem zechciałby znosić drwiny i chłosty epoki, ból wzgardzonej miłości, bezczelność urzędów, łamanie prawa i upokorzenia, których miernota nie szczędzi zasługom, jeśli sam mógłby zamknąć ów rachunek kawałkiem”... No, nie! Ależ w patetyczny styl wpadłam i zgodnie z nim cytat sobie przypomniałam. Widać nie jest ze mną jeszcze tak najgorzej, skoro myślę literaturą. (Marta Fox)