Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
29 |
30 |
01
|
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
Archiwum 01 grudnia 2004
Źle się dzieje w państwie duńskim. W ramach prezentów mikołajkowych zażyczyłam sobie czajnika. Najzwyklejszego w świecie czajnika, jako że ten, którego obecnie używamy, nadaje się już jedynie na złom - długi okres nadmiernej eksploatacji robi swoje. No dobrze. Czajnik rzeczą niezbędną, zwłaszcza z uwagi na fakt, że 2/3 członków naszego gospodarstwa domowego korzysta z niego kilka razy dziennie, zaparzając herbatę (ja) bądź kawę (Luby) - jedynie pies pija wodę nieprzegotowaną, w związku z czym stan czajnika jest mu najzwyczajniej w świecie obojętny. Ale żeby tak z okazji mikołajek? Popadamy w rutynę. Już nie ma romantycznych drobiazgów - teraz proza życia w najczystszej postaci, monotonia i absolutna przewidywalność. Niedługo fotel przed telewizorem, wczorajsza gazeta, zniszczony szlafrok & rozdeptane kapcie plus akt seksualny raz w tygodniu przy zgaszonym świetle. Doprawdy, kusząca perspektywa.
Tak, jestem właśnie w szczytowej formie pod względem marudzenia i dramatyzowania bez powodu. Za tydzień mam urodziny i chyba z tego powodu dopada mnie kryzys wieku średniego. Że co, że za wcześnie? Dla chcącego nic trudnego. A ja zawsze byłam zdolna.