Archiwum maj 2004, strona 3


Cocroaches served with cream
Autor: naamah
10 maja 2004, 19:02

W zasadzie już się zaczyna. Niedługo notki na mym uroczym bLoGaSkU będą wyglądały mniej więcej tak: "przepraszam bardzo, że ostatnio tak niewiele piszę u siebie i u Was, ale czasu nie mam dosłownie na nic prócz trzymania nosa w książkach i notatkach, codziennie przyswajam sobie kolejną porcję materiału, następnie powtarzam całość, jestem doskonale przygotowana już na dwa tygodnie przed terminem; całuski, cukiereczki, ciasteczka, a w ogóle to fafunie!". Przynajmniej powinny tak wyglądać. A w rzeczywistości będzie jak zwykle: obijanie się przez 90% wolnego czasu, a pełna mobilizacja dopiero w przeddzień, a najchętniej tego samego dnia wczesnym rankiem. Nic nie poradzę na to, że najlepiej i najefektywniej pracuje mi się pod presją - choćbym się starała, akurat tego nie zmienię. Bo i po co, skoro jak do tej pory wyjątkowo dobrze na tym wychodzę?
A tymczasem bawimy się na uczelni w urocze dialogi z cyklu: o co tu to cholery chodzi. Taka nowa tradycja. Konspekt? Jaki konspekt? Wpisy? Jutro? Dobrze, że mi przypomniałeś, przynajmniej przyniosę indeks. Czy zaczęłam pracę? Tak, oczywiście... a jakie są tematy? Wesoło jest.
***
Wszystkim znajomym, którzy w ciągu kilku następnych dni (pisemnie plus być może jeszcze oralnie) będą zdawali maturę, egzaminem dojrzałości zwaną (ale nie dajcie się zwieść pozorom, prawdziwe egzaminy dojrzałości macie jeszcze przed sobą i to wcale nie ma związku z szeroko pojętym szkolnictwem) powodzenia życzę. Będzie dobrze, bo przecież nie ma innej opcji. Trzymam kciuki.

Now my time has come return into the sun,...
Autor: naamah
09 maja 2004, 22:40
Jeżeli facet po miesiącu znajomości pisze "kocham Cię" to znaczy, że ściemnia albo chce zaciągnąć mnie do łóżka, prawda? Prawda. Słowa bez pokrycia mnie nie kręcą, to przecież tylko słowa. I tej wersji będziemy się trzymać.
Nigdy nie byłem w niej dziko zakochany i fakt ów budził moje wątpliwości co do naszych perspektyw: wydawało mi się - a biorąc pod uwagę to, jak skończyliśmy, chyba wciąż wydaje - że wszystkie związki powinny zacząć się od mocnego kopa, jaki daje zakochanie, bo w końcu od czegoś muszą się zacząć, by pokonać wstępne meandry. Potem, kiedy energia kopa znika i nadchodzi pierwszy martwy okres, człowiek musi rozejrzeć się wokół siebie i sprawdzić co mu zostało. Może to być zupełnie coś innego, może to być mniej więcej to samo - z tym, że delikatniejsze i spokojniejsze - a może też nie być niczego. (Nick Hornby)
...
Autor: naamah
08 maja 2004, 18:56
Trudno mi napisac kolejną beznadziejną notkę o niczym w obliczu takiej sytuacji. Z jednej strony nieco irytuje mnie to całe zamieszanie medialne (jedynie ze względu na bliskich tych osób – nawet nie staram się wyobrazić sobie, co muszą obecnie czuć, a cała ta sytuacja jeszcze rozdmuchiwana, analizowana z każdej możliwej strony przez media... koszmar), a z drugiej... co prawda już dawno wyrosłam z telewizyjnych idoli, ale jest mi cholernie smutno. Tak jakoś.
The losers are the winners, the saints are...
Autor: naamah
05 maja 2004, 21:48
Chciałam dziś napisać tutaj coś szalenie radosnego, optymistycznego, jednym słowem pozytywnego - tak dla odmiany. Ale kiedy obudziłam się i spojrzałam w lustro, a na głowie miałam wypadkową fryzur Zbigniewa Wodeckiego i Grzegorza Markowskiego z Perfectu, od razu minęła mi ochota i cała radość życia. Notki pozytywnej nie będzie. Będzie bardzo niepozytywna. Czyli taka jak ja.
W dalszym ciągu przy horoskopach pozostając: w tym miesiącu Mars sprawi, że poczujesz się samotna. Zamiast tkwić w przygnębieniu, odśwież kontakty z dawnym przyjacielem i umów się np. na miłą kolację. Albo pomyśl o przygarnięciu jakiegoś czworonoga ze schroniska.
A to ci nowina. Problem jednak w tym, że ja uwielbiam tkwić w przygnębieniu. Najlepiej z dźwiękami "Closera" w tle, ta płyta wyjątkowo mnie dołuje. Odświeżanie kontaktów z dawnymi przyjaciółmi? Moi przyjaciele są tylko i wyłącznie obecni - jeżeli ktoś był nim kiedyś, a teraz już nie jest, to znaczy, że nigdy nie był nim naprawdę. I takiego "przestania bycia przyjacielem" nie tłumaczy ani odległość, ani brak czasu, ani cokolwiek innego. Za ostro? Nieprawda. Kilka takich historii z kończeniem "przyjaźni" mam już na swoim koncie, jedna boli do dzisiaj (ale o tym innym razem), więc na takie układy się po prostu nie piszę. A co do czworonogów, to posiadam już takowe w liczbie dwóch (plus urocza rybka, betta splendens czyli po naszemu wyjątkowo łagodny jak na swoją nazwę bojownik – nie, nie trzymam go w szklanej kuli z kolorowym żwirkiem, to byłoby maltretowanie tego pięknego stworzenia) - obawiam się więc, że dla jeszcze jednego zabrakłoby miejsca w moich skromnych czterech kątach. Ale gdybym tylko miała odpowiednie warunki (zarówno mieszkaniowe, jak i finansowe), na pewno miałabym ich z dziesięć. Co najmniej.
Te horoskopy to jednak głupie są.
W ramach wieści z frontu księżniczka-książęta należy rzec co następuje: książę K. się zadeklarował. Czyli oświadczył, że bez księżniczki Kini nie potrafi normalnie funkcjonować i absolutnie nie zgadza się na zaproponowany układ. Faktem jest jednak, że dochodzenie do tego wniosku zajęło mu całe dwa dni (ten czas spędzał zapewne w słodkich objęciach swojej prawowitej, bawiąc się doskonale – nie, tu wcale nie ma cynizmu, to tylko złudzenie optyczne). Tak czy inaczej nie takiej reakcji spodziewała się księżniczka, kiedy oznajmiała mu, że swoją znajomość mogą kontynuować jedynie na zasadzie koleżeństwa. Wręcz przeciwnie: myślała, że zraniona męska duma da o sobie znać i książę uniesie się honorem, przyjmując propozycję księżniczki, a ich kontakty ulegną dzięki temu znacznemu ochłodzeniu, co w konsekwencji pozwoliłoby szybciej zapomnieć o cieple jego dłoni i tym charakterystycznym błysku w oku. Była wręcz pewna, że tak się stanie, choć może przez chwilę, na początku podświadomie liczyła na coś innego. Ale wyszło zupełnie inaczej, źle się stało, bardzo źle. Ciągu dalszego miało przecież nie być.
Życie księżniczki Kini przypomina telenowelę. I to w dodatku wyjątkowo kiepską. Osobiście będąc na miejscu scenarzystów zaprzestałabym dopisywania kolejnych odcinków. Niedokończone historie też mają swój urok. Kto wie, czy nie większy nawet.