Najnowsze wpisy, strona 31


Chcecie bajki? Oto bajka (o królewnie, trzeba...
Autor: naamah
27 kwietnia 2004, 19:28
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma morzami i jeziorami żyła sobie królewna. A że królewna bezimienną być nie może, dajmy jej na imię Kinia, przecież to całkiem ładne imię dla królewny. Królewna ta od dłuższego czasu przeżywała traumy emocjonalne związane z rozstaniem ze swym królewiczem, z którym była szmat czasu, więc koniec tego związku nie mógł jej po prostu nie ruszyć. Rzucała się więc na oślep w wir rozmaitych spotkań towarzyskich, z których jednak nic nie wychodziło, tym bardziej do niczego również nie dochodziło, gdyż królewna czuła niesmak do siebie na samą myśl o jakimkolwiek bliższym kontakcie z kimś innym. Zaniechała zatem poszukiwań i stwierdziła, że co ma być, to będzie - prędzej czy później pojawi się jej książę z bajki. Nie chciała bowiem wychodzić przed samą sobą na sfrustrowaną desperatkę, której jedynym celem jest złapanie małżonka z pokaźnym dobytkiem. Nie, królewna pragnęła czegoś więcej i wiedziała, że w ten sposób na pewno tego nie dostanie. Dni mijały, aż tu nagle zjawił się książę (nazwijmy go K., bo przecież czemu nie). Niewiadomo skąd, nieposzukiwany, objawił się w pałacowej bibliotece i - choć królewna fascynację od pierwszego wejrzenia uważała zawsze za wymysł beznadziejnych romantyków, do których sama nigdy nie chciała należeć - coś zaskoczyło. Od słowa do słowa, oczywiście z zachowaniem dworskiej etykiety, książę zaproponował królewnie wymianę gołębi pocztowych w celu kontynuowania tej jakże mile rozpoczętej znajomości. Już następnego dnia gołąb królewny głośnym sygnałem oznajmił, iż książę ma jej coś do przekazania - tym czymś była stanowczo wyrażona chęć spotkania, na które królewna zgodziła się z entuzjazmem większym, niż wymagałaby tego przyzwoitość. Przedtem oczywiście przygotowała się starannie, szczypiąc policzki w celu przydania im różanego blasku i ciaśniej niż zwykle sznurując gorset. Spotkanie było bardzo miłe, wszystko odbyło się jak należy – zgodziła się więc na następne, i kolejne i kolejne... Aż nagle, kiedy ich znajomość można było już liczyć w tygodniach (a dokładniej tylko w dwóch tygodniach, ale to przecież doskonały początek) stała się rzecz straszna. Podczas spaceru po ogrodzie pałacowym książę wyznał królewnie, iż od jakiegoś czasu zaręczony jest z inna księżniczką. Kini nagle zrobiło się słabo i już wzrokiem szukała miejsca, gdzie mogłaby miękko i z gracją opaść w omdleniu... nie uczyniła jednak tego od razu, wcześniej postanowiła wysłuchać, co ów książę ma do powiedzenia na temat swojego związku. Powiedział wiele, nie zupełnie na temat – tym samym wprawiając królewnę w zakłopotanie. Bo przecież jak to? Moralność królewny wykluczała podobne historie, to po prostu nie wypada – takie zachowanie nie było w jej stylu. Naiwnie jednak wytłumaczyła sobie, że przecież są tylko dobrymi znajomymi, nikomu krzywda się nie dzieje i nie ma najmniejszych powodów niepokoju, a tym bardziej do zrywania znajomości. Nie przewidziała tylko jednego – że zarówno jej, jak i księciu niekoniecznie musi chodzić jedynie o zwykłą znajomość. Nie przewidziała także swoich reakcji na pewne sprawy i konsekwencji tych reakcji. Nie przewidziała, że jej kręgosłup moralny w pewnych sytuacjach jest wyjątkowo giętki.
Aktualnie królewna zupełnie nie wie, co ma robić. I pewnie już tak zostanie.
Z myśli nieuczesanych
Autor: naamah
25 kwietnia 2004, 15:30
- pracować, pracować, nie obijać się;
- K. fajnie wygląda w tych spodniach;
- czas napisać list do T.;
- zapisać: zrobić hennę;
- jeszcze tylko 2 strony do wyrobienia normy narzuconej przez profesor S.;
- muszę blokować od razu osobników zaczynających rozmowę od "cze, poklikasz?" (nie sposób odpowiedzieć na to inaczej niż "klik klik");
- przecież to wszystko jest bez sensu i bez przyszłości!;
- głupia piosenka w głupiej reklamie;
- czy fakt, że jeszcze nie widziałam Pasji, powinien mnie zawstydzać?;
- najwyższy czas zakupić stos babskich gazet z poradami "zmień się na wiosnę";
- mam wenę twórczą, chyba tak szybko nie skończę pisania;
- "pokazuj status tylko znajomym" to genialny wynalazek;
- nie wolno mi teraz odbierać żadnych telefonów;
- in love, in love, in love... ale o tym później.
Z przymrużeniem oka
Autor: naamah
22 kwietnia 2004, 21:24
Ambitny, atrakcyjny, bezinteresowny, błyskotliwy, ciepły, cierpliwy, delikatny, dowcipny, ekscentryczny, elokwentny, energiczny, higieniczny, humorzasty, idealista, impulsywny, indywidualista, inteligentny, kochający, konkretny, kreatywny, liberalny, lojalny, mądry, miły, niedostępny, niekonwencjonalny, niespokojny, nietypowy, niezależny, obowiązkowy, odpowiedzialny, otwarty, pewny siebie, praktyczny, przyjacielski, przystojny, punktualny, realista, romantyczny, rozmowny, rozważny, seksowny, skomplikowany, słowny, spontaniczny, stanowczy, subtelny, szlachetny, śmiały, świata-za-mną-nie-widzący, tajemniczy, towarzyski, troskliwy, twardy, twórczy, uczuciowy, uparty, uprzejmy, urodzony przywódca, uważny, uzdolniony, wiarygodny, wesoły, wpływowy, wrażliwy, wspierający, wybuchowy, wykształcony, zabawny, zadbany, zdecydowany, zmysłowy, zrównoważony, życzliwy... itd., itd., itd.
Mój ideał mężczyzny. Jak wiadomo ideały nie istnieją.
The deeper you get, the sweeter the pain...
Autor: naamah
18 kwietnia 2004, 18:28
Coraz mniej mnie tutaj. Może to przesilenie wiosenne, może się wypalam, może zupełnie coś innego. Ale fakt jest faktem - coraz mniej mnie. Pisanie bez emocji. Już nie ma grzebania w całej masie uczuć, nie ma wyciągania i dokładnego oglądania poszczególnych fragmentów. Nie ma pytań, nie ma odpowiedzi. Tylko płytkie teksty, w zasadzie bez większego znaczenia, nie liczące się tak bardzo jak kiedyś, nie tak ważne. Nie wiem, czy to dobrze czy źle. Z jednej strony dobrze, z drugiej wręcz przeciwnie. Przecież nie takie były założenia. Kiedyś było inaczej. A teraz? Nie potrafię już być tu całkowicie szczera. Chociaż może inaczej – potrafię, ale nie w tych najważniejszych kwestiach. Chyba już nie umiem pisać o radościach i smutkach, o bólu i łzach – o tysiącu spraw może banalnych, ale dla mnie bardzo ważnych. A nie chcę pisać jedynie o tych wszystkich mało istotnych rzeczach – o coś innego mi chodziło, kiedy wpisywałam notkę pierwszą i kolejne, do czego innego miał służyć ten blog.
Pewnie minie. Powinno. Musi. Bo przecież z pisaniem nie skończę, nawet mowy nie ma – uzależnienie trzeba pielęgnować. Może więc metoda klina? Zobaczymy.