Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
31 |
01 |
02
|
03 |
04 |
05 |
06
|
07 |
08
|
09 |
10
|
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Najnowsze wpisy, strona 25
To nie jest tak, wcale nie mam dość blogów, nie znudziło mi się blogowanie, nie zamierzam stąd uciekać, nic z tych rzeczy. Chwilowo cierpię jednak na chroniczny brak czasu - na wszystko. Zabawne, w czasie egzaminów wszelakich miałam więcej wolnych chwil, niż obecnie. Ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. A tymczasem taka właśnie krótka notka na szybko.
Jak na chwilę obecną w głowie mam jeden wielki mętlik, a nie zamierzam dodawać do tego bloga podtytułu "Cierpienia młodego Wertera II" czy czegoś równie dramatycznego. Na razie więc sobie daruję.
Przed kilkudziesięcioma minutami przyjechał S., który aktualnie siedzi w łazience i zmywa z siebie trudy kilkugodzinnej podróży. Następnie mam zamiar wmusić w niego prowizoryczną kolację i wyeksmitować do łóżka - nie spał od kilkudziesięciu dobrych godzin, widać zmęczenie. Na poważne rozmowy mamy jeszcze dużo czasu.
Sądzę, że mógłbym być mocno wkurzony na to, co mi się przytrafiło. Ale trudno pozostać wściekłym, gdy jest tyle piękna na świecie. Czasem czuję się jakbym to wszystko widział na raz. A to jest za dużo. Moje serce wznosi się do góry niczym balon a później przypominam sobie żeby się odprężyć i przestać próbować temu dorównać. A to przebiega przeze mnie jak deszcz i nie jestem w stanie czuć nic innego niż wdzięczność za każdą minutę mojego małego głupiego życia. Nie masz pojęcia o czym ja mówię, jestem tego pewien, ale nie martw się... kiedyś zrozumiesz. (American Beauty)
Tak, w ten sposób chyba najłatwiej można stąd odejść. Po cichu. Nie wpisując żadnej notki "pożegnalnej", bo jak wiadomo, takie rzeczy się nie sprawdzają. Bo prawie natychmiast pojawia się w głowie mnóstwo zdań, które trzeba zapisać właśnie teraz, zaraz, natychmiast. Po prostu sobie pójść i nie wracać przez jakiś czas. W moim przypadku czas bardzo krótki, ale zawsze. Przecież nie poszłabym sobie na dłużej ot tak, bez słowa.
Miałam małą przerwę na życie. Z zabieganiem, z nerwami, z zagubieniem i z nieprzespanymi nocami włącznie. A w przerwach zaczęłam uporządkowywać to, co uporządkowania wymagało. Choć to dopiero preludium, a tak naprawdę zacznie się jutro. Nie wszystko jest tylko czarne, albo tylko białe. Gdzieś tam pomiędzy jest coś jeszcze. Tak, między bielą, a czernią jest wiele odcieni szarości. Ale nie, tym razem bez "będzie, co ma być".
Poza tym nieformalnie mam już wakacje. Też się cieszę.
I know, the past will catch you up as you run faster
I know, the last in line is always called a bastard
Miałam coś napisać, ale już nie bardzo pamiętam co. Napiszę więc tylko, że czerwiec nastał (a to ci nowina!), w związku z czym udaję, że się uczę. A tak naprawdę stresuję się i panikuję. Moje "być albo nie być" to może lekka przesada, ale tym razem naprawdę mi zależy. Wszystko się ze sobą wiąże, nareszcie układa i mam świadomość, że teraz może nie wystarczyć podejście "jakoś będzie, lepiej albo gorzej, ale jakoś na pewno". Bo nie ma być "jakoś". Ma być dobrze.
Z wieści mało interesujących: wspomniany już kiedyś na łamach tego bloga królewicz K. postanowił się rozstać ze swoją królewną. Nie, powodem bezpośrednim absolutnie nie jest łaskawie tu panująca księżniczka Kinia ani też domniemana "miłość" do tejże (która nawiasem mówiąc niezwykle szybko mu przeszła - wiedziałam, że chodzi tylko o łóżko, ma się tą kobiecą intuicję). Uznał jednak, że skoro jest zdolny do zauroczenia (tak właśnie teraz nazwał to, co kilka tygodni temu było według niego wielkim, gwałtownie wybuchłym uczuciem... i jak tu wierzyć facetom?) inną osobą, to jego dotychczasowy związek po prostu nie ma najmniejszego sensu, w związku z czym trzeba go jak najszybciej zakończyć i udać się na poszukiwania następnej "miłości", w nadziei, że może tym razem nie będzie aż tak oporna. Z mojej strony jedynie wiele szczęścia na nowej drodze życia. To naprawdę już nie znajduje się w kręgu moich zainteresowań.
***
Czasem są chwile, kiedy to słyszę. Again and again and again and again… I muszę biec. And start to run into the trees, into the trees. Nieważne gdzie, byle do przodu.
Suddenly I stop
but I know it's too late
I'm lost in a forest
all alone