Archiwum 02 czerwca 2004


It's always the same, I'm running towards...
Autor: naamah
02 czerwca 2004, 21:32
Miałam coś napisać, ale już nie bardzo pamiętam co. Napiszę więc tylko, że czerwiec nastał (a to ci nowina!), w związku z czym udaję, że się uczę. A tak naprawdę stresuję się i panikuję. Moje "być albo nie być" to może lekka przesada, ale tym razem naprawdę mi zależy. Wszystko się ze sobą wiąże, nareszcie układa i mam świadomość, że teraz może nie wystarczyć podejście "jakoś będzie, lepiej albo gorzej, ale jakoś na pewno". Bo nie ma być "jakoś". Ma być dobrze.
Z wieści mało interesujących: wspomniany już kiedyś na łamach tego bloga królewicz K. postanowił się rozstać ze swoją królewną. Nie, powodem bezpośrednim absolutnie nie jest łaskawie tu panująca księżniczka Kinia ani też domniemana "miłość" do tejże (która nawiasem mówiąc niezwykle szybko mu przeszła - wiedziałam, że chodzi tylko o łóżko, ma się tą kobiecą intuicję). Uznał jednak, że skoro jest zdolny do zauroczenia (tak właśnie teraz nazwał to, co kilka tygodni temu było według niego wielkim, gwałtownie wybuchłym uczuciem... i jak tu wierzyć facetom?) inną osobą, to jego dotychczasowy związek po prostu nie ma najmniejszego sensu, w związku z czym trzeba go jak najszybciej zakończyć i udać się na poszukiwania następnej "miłości", w nadziei, że może tym razem nie będzie aż tak oporna. Z mojej strony jedynie wiele szczęścia na nowej drodze życia. To naprawdę już nie znajduje się w kręgu moich zainteresowań.
***
Czasem są chwile, kiedy to słyszę. Again and again and again and again… I muszę biec. And start to run into the trees, into the trees. Nieważne gdzie, byle do przodu.
Suddenly I stop
but I know it's too late
I'm lost in a forest
all alone