02 czerwca 2004, 21:32
Z wieści mało interesujących: wspomniany już kiedyś na łamach tego bloga królewicz K. postanowił się rozstać ze swoją królewną. Nie, powodem bezpośrednim absolutnie nie jest łaskawie tu panująca księżniczka Kinia ani też domniemana "miłość" do tejże (która nawiasem mówiąc niezwykle szybko mu przeszła - wiedziałam, że chodzi tylko o łóżko, ma się tą kobiecą intuicję). Uznał jednak, że skoro jest zdolny do zauroczenia (tak właśnie teraz nazwał to, co kilka tygodni temu było według niego wielkim, gwałtownie wybuchłym uczuciem... i jak tu wierzyć facetom?) inną osobą, to jego dotychczasowy związek po prostu nie ma najmniejszego sensu, w związku z czym trzeba go jak najszybciej zakończyć i udać się na poszukiwania następnej "miłości", w nadziei, że może tym razem nie będzie aż tak oporna. Z mojej strony jedynie wiele szczęścia na nowej drodze życia. To naprawdę już nie znajduje się w kręgu moich zainteresowań.
***
Czasem są chwile, kiedy to słyszę. Again and again and again and again… I muszę biec. And start to run into the trees, into the trees. Nieważne gdzie, byle do przodu. Suddenly I stop
but I know it's too late
I'm lost in a forest
all alone