Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06
|
07
|
08
|
09 |
10
|
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
Archiwum luty 2004, strona 3
Dobra organizacja, uśmiech dla osób postronnych i jak zwykle na styl amerykański: "co słychać? jest świetnie!". A w środku mała przestraszona dziewczynka, pytająca żałośnie "co ja mam teraz ze sobą zrobić?".
Bo coś zrobić trzeba. Coś zmienić. Wysłać smsa na casting "Baru", zamieścić ogłoszenie we wszystkich możliwych serwisach randkowych, kokietować nawet osobnika, który dzisiaj zapukał do mych drzwi z pytaniem "czy zauważyła pani tutaj jakieś insekty?" (nie, prócz nieletnich popalających trawę pod zsypem, żadnych)... warto? Nie warto. To wcale nie poprawia nastroju, wręcz przeciwnie.
Walczyć? Tak. Na pewno. Ale by walczyć, trzeba znaleźć w sobie siłę. A tego na razie mi brakuje. A on wcale nie pomaga mi - pełnymi troski i autentycznego (przynajmniej takie sprawia wrażenie) żalu - telefonami i smsami z cyklu "jak się czujesz?". A jak mogę się czuć?
Rozmawialiśmy całą noc. Tak spokojnie, bez żadnych awantur, raczej refleksyjnie. I doszliśmy do pewnych wniosków. Paradoks. Kochamy się, a jednak nie możemy być razem. I że tak będzie lepiej. Bo coś się skończyło. Nie miłość, ale coś. Nie z mojej winy, tym bardziej nie z jego winy... tak po prostu. Koniec.
Tak, rozmawialiśmy całą noc, a teraz patrzę na wypchaną torbę w pokoju, on w łazience przygotowuje się do drogi. W końcu kilkugodzinna podróż przed nim. A ja zostanę tutaj, w mieszkaniu, gdzie wszystko mi go przypomina.
Need to learn to let it go
I know you'd do no harm to me
(but) since you've been gone I've been lost inside…
Mówiłam, że wrócę niedługo. Powód oficjalny jest taki, że zmieniłam zdanie odnoście wyjazdów. A nieoficjalny: nie mogłam bez Was wytrzymać.
Nawiasem mówiąc to bardzo miłe, kiedy strona główna blogi.pl otwiera się od razu, bez żadnych awarii. A jedyną "awarią" pozostają już tylko trojany w moim kompie. Maile o treści "Hi!" od Elene i innych takich, codziennie kilka, a z każdym nowa porcja tych brzydkich stworzonek. Bu.
A od poniedziałku mam dwa tygodnie ferii. Najlepszy czas na początek ucieczek "na całe życie".
To miało być śmieszne czy raczej żałosne? A nie, taki sobie odpoczynek od blogów, no przecież co roku musi być. Wszystko jasne. [dop.: no wiem, wiem, dlaczego... ale notka jest zaległa, dokładniej mówiąc wczorajsza, a wczoraj jeszcze nie miałam pojęcia o powodzie awarii]
Proszę mnie źle nie zrozumieć, ja naprawdę lubię ten serwis i uważam, że jest (mimo wszystko) lepszy niż pozostałe. Wiadomo, jest tu trochę irytujących i moim zdaniem nikomu niepotrzebnych rzeczy typu subskrypcja czy przycisk "powrót" (o ile tej pierwszej wcale na blogu nie trzeba umieszczać, to raczej by pozbyć się drugiego nie ma szans - ale cóż, taki już urok naszego blogi.pl), że o usuwaniu komentarzy już nie wspomnę, bo jak powszechnie wiadomo jestem na nie... ogólnie nie jest źle, powiem więcej - jest dobrze. Ale czy nie mogłaby istnieć strona, na której szanowni Admini umieszczaliby informacje, dlaczego nie serwis nie działa i jak długo to potrwa wg planów (coś w stylu tej stronki)? Ułatwiłoby to życie i zaoszczędziło nerwów co bardziej uzależnionym blogowiczom (tak, mam tu na myśli między innymi siebie, przyznaję się bez bicia).
Ale skoro nie mogłam mieć blogów, to teraz blogi nie będą miały mnie. Wybywam. Wrócę niedługo, więc nawet nie zdążycie się stęsknić. Ale żeby nie było, że nie uprzedzałam.