Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09
|
10
|
11 |
12
|
13
|
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum grudzień 2003, strona 2
Za dużo myślisz moja droga. A przecież życie jest cudowne i nie ma potrzeby upiększać go dodatkowymi przemyśleniami, podważając wszystko, co jest możliwe do podważenia (co nie możliwe również - taka już moja natura). Bo i po co? No fakt, chyba to lubię. Komplikować sobie to, co i bez tego jest już dostatecznie skomplikowane. Koniec, dosyć tego. Od dzisiaj będzie normalnie. Od dzisiaj będzie różowo. "I'm a barbie girl in a barbie world" - będę to sobie jak mantrę powtarzać po kilkanaście razy dziennie. Do skutku – tak długo, aż w końcu w to uwierzę.
"Za dużo czasu spędzam przed komputerem" – zanotowała w swoim wirtualnym pamiętniczku panna K., wyłączając GG o 4:38. To chyba niezdrowe. Ale było miło.
Jednym z pierwszych kroków w leczeniu uzależnienia jest uświadomienie sobie problemu. To już mamy.
Jak to dalej szło? Mocne postanowienie poprawy? Mam nadzieję, że na takową jeszcze nie jest za późno.
Wolny rynek jest zbyt twardy dla starych, chorych, nieśmiałych, biednych, głupich i ludzi, których nikt nie lubi. Oni sobie po prostu nie radzą na wolnym rynku. Brakuje im tego czegoś, co na przykład Nelson Rockefeller ma w nadmiarze. Dlatego podzielmy bogactwo bardziej sprawiedliwie. Niech każdy ma dość jedzenia, porządny dach nad głową i opiekę lekarską, gdy jej potrzebuje. Przestańmy wydawać pieniądze na broń, która i tak, dzięki Bogu, nie przynosi zwycięstwa, a zacznijmy wydawać na siebie nawzajem... (Kurt Vonnegut Jr.)
Po Plusszu mam źrenice jak spodki, koniecznie muszę przeczytać skład. Wyraźnie mi nie służy. A powinien. Kolokwium goni kolokwium. Zachciało mi się trzech literek bez kropki przed nazwiskiem. A przecież łaskawi profesorowie usilnie starali się nam, studentkom pierwszego roku (przecież to było tak niedawno... a wydaje się takie odległe), że miejsce kobiety jest w kuchni, ewentualnie w łóżku. Trzeba było ich posłuchać. Może rzeczywiście tylko do tego się nadaję. Prócz kuchni rzecz jasna (no to się zareklamowałam, rzeczywiście).
"Kiedy stoję, patrzę w okno, krótka chwila, idą ludzie tam za bramą jeszcze senni"... głośno, bardzo głośno. Każde słowo. Sąsiedzi mnie zabiją, ale mam ich gdzieś.
I mówię do siebie. Mówię, żeby nie zwariować. Moje zjechanie psychiczne znów daje o sobie znać.
- Nie masz wrażenia Kingusiu, że ostatnio za często robisz z siebie kretynkę?
- Tak Kingusiu, mam. I wmawiam sobie, że dobrze mi z tym.
Pieprzone pozory. I zupełny brak odporności. To się leczy? Mam nadzieję, ze nie tym przeklętym Plusszem.
Już niedługo 23. Potem jeszcze tylko kilka minut... i będzie spokojnie. Będzie bezpiecznie.