Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18
|
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
Archiwum 18 maja 2005
Do zapamiętania: na troskliwe pytanie szefowej w stylu: "wyglądasz strasznie, czy coś się stało? Może chcesz pójść do domu?" pod żadnym pozorem nie odpowiadać: "nie, nic, po prostu "Fight Club" skończył się nad ranem i nie zdążyłam się położyć" - bo i tak w to nie uwierzy. Co więcej, niezastosowanie się do powyższego skutkuje wręczeniem sterty papierzysk pod tytułem "na wczoraj". W rezultacie od trzech dni wracam do domu z torbą wyładowaną papierem do granic możliwości - a łudziłam się, że etap prac domowych mam już za sobą.
Dla odmiany kolega z pracy (z obleśnym uśmiechem i wzrokiem zawieszonym na wysokości mojego biustu) zasugerował, że powinnam ograniczyć nocne stosunki seksualne, bo wyraźnie mi nie służą, skoro się nie wysypiam. Oczywiście zignorowałam jego błyskotliwą uwagę, bo nie mam w zwyczaju omawiania szczegółów mojego życia erotycznego w obecności osób postronnych.
Najwidoczniej zarwanie nocy z powodu tak prozaicznego, jak chęć obejrzenia po raz kolejny bardzo dobrego filmu, nie mieści się im w przepracowanych główkach. Co ja tam jeszcze w ogóle robię?