01 maja 2004, 19:10
Akcja "polskie blogi" podoba mi się szalenie, ale niestety, pewne rzeczy są nie do przeskoczenia. Nie potrafię pisać dokładnie o swoim dniu - nawet gdybym chciała, wyszedłby mi bełkot. Na dodatek nudny bełkot, bo atrakcje dzisiejszego dnia ograniczyły się jedynie do krótkiej wyprawy do mamusi i z powrotem oraz lektury kolejnych rozdziałów książki doktor W., których znajomość będzie mi w następnym tygodniu bardzo potrzebna. A propozycja spaceru, która wypłynęła od K. spotkała się z moją stanowczą odmową – ja tu sobie wszystko układam proszę pana, a póki sobie nie ułożę, nie ma mowy nawet. Postanowiłam. I to nawet nie było takie trudne - dobry znak.
A jako że dzisiaj staliśmy się częścią europejskiej wspólnoty, nietaktem byłoby o tym nie wspomnieć. Wspominam zatem. Sprawy Unii ani mnie ziębią, ani grzeją - tak, jestem aspołeczna i apolityczna, a na dodatek wcale się tego nie wstydzę. Choć powód do dumy to również raczej nie jest. Ale przyznaję: owszem, jestem ignorantką, a na referendum wybrałam się, bo mnie mama ładnie poprosiła. Już można mnie ukamienować.