Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
01 |
02 |
03 |
04 |
05
|
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum 05 marca 2004
Nudzi mi się. Nawet układanie modeli krajobrazu z chusteczek higienicznych (ośnieżone stoki, zaspy, bałwanki, te klimaty) przestało mnie już bawić. Mam ochotę na jakieś wyjście, może kino lub chociaż nocny spacer, ale jak tu spacerować z dziesięciopakiem velvetów w dłoni i cukierkami na gardło w kieszeni? Że o przebywaniu w kinie już nie wspomnę - chyba, że film potrzebowałby dodatkowych efektów dźwiękowych, wtedy bardzo chętnie. Z kolei wizyty znajomych zamiast poprawiać humor - zaczynają irytować, głównie dlatego, że zwykle są niezapowiedziane. Ale z nimi wiąże się ciekawa obserwacja. Mianowicie zastanawiam się, czy to ja mam jakieś spaczone postrzeganie, czy rzeczywiście wszędzie wokół tylko szczęśliwe pary, młodzi rodzice lub nowożeńcy? Przynajmniej tak wynika z najświeższych plotek i doniesień. A może zawsze tak było, ale - zajęta tym, co działo się "u nas" - tego nie dostrzegałam? Możliwe. Tak czy inaczej zostaje mi tylko bezmyślne gapienie się w ekran. Zresztą, tv mam niemalże cały czas włączone, tak na zasadzie akwarium (wciąż zmieniające się obrazy i gadające głowy jak kolorowe rybki, tyle że dużo mniej sympatyczne) - rzadko coś przyciąga mój wzrok na dłużej, ale jest. Przynajmniej teraz w końcu wiem, za co miesięcznie płacę abonament kablówkowy, w końcu zaczęłam z tego wynalazku regularnie korzystać... gdybym jeszcze mogła sama wybierać, co dzisiaj będzie w programie, byłabym naprawdę bardzo zadowolona. A tymczasem tylko perypetie rodziny Kiepskich (chciałabym być tak nieskomplikowana), stare odcinki "Seksu w wielkim mieście" i "Bar". Uczestnicy nie interesują mnie w najmniejszym stopniu, ale dziś podczas jednego z "rzutów okiem" zauważyłam, że w tym programie jest Gulczas. A Gulczas jak wiadomo jest moim telewizyjnym ulubieńcem. I zupełnie nie rozumiem, dlaczego moja przyjaciółka M. uważa, że ciągnie mnie do "kompletnych chamów i prostaków", przecież to nieprawda... Ale prawdą za to jest stwierdzenie "za dużo tv". Spokojnie, od poniedziałku to się zmieni. Powrót do codziennego kieratu. Mniam. Już nie mogę się doczekać. Może jakieś kolokwium powitalne?
Ogólnie rzecz biorąc chyba zdrowieję, bo zaczynam dostrzegać pewne nieprawidłowości we własnym zachowaniu i postępowaniu. Jestem dla wszystkich wręcz obrzydliwie miła, słodka i urocza, a to do mnie zdecydowanie nie pasuje. A gdy pewien wyraźnie przygnębiony - ale bądź co bądź były - facet proponuje mi wyjazd w przyszły weekend, ja zgadzam się niemalże bez zastanowienia. Paranoja.
Czyżbym się zmieniała? No pięknie. Wkrótce włożę szerokie spodnie, szpanerską czapeczkę, zacznę słuchać hip hopu i wszystkich będę pozdrawiać najinteligentniejszym słowem-kluczem: "joł".
To ja już może sobie pójdę...
Joł.