03 listopada 2003, 21:12
Mamusia zaczyna planować świąteczne menu. Jak co roku z potężnym wyprzedzeniem. I jak co roku mnie w to wciągając. Zastanawiamy się właśnie, czy uprzedzić ją o fakcie, że tych świąt prawdopodobnie nie spędzi w domu... a kilkaset kilometrów stąd. Ale może nie będziemy jej szokować. To jeszcze dwa - niecałe co prawda, ale zawsze - miesiące. Zdążymy.
Natomiast prywatny mężczyzna zaskoczył mnie dzisiaj oświadczeniem, że najwyższy czas na potomka. Najlepiej płci żeńskiej i najszybciej jak się da. Żartował oczywiście, niemniej jednak lekko mnie to przeraziło. Ja? Teraz? Nie chcę! Ja się boję! S., błagam... Ty się jeszcze zastanów.
Mimo wszystko lubię listopad. Tylko pogoda mogłaby być bardziej "zdecydowana".
Herbata stygnie, komp niebezpiecznie zwalnia, a pan Alexander V. kończy śpiewać "Return". Kończę więc notkę. Miłego wieczoru.