Archiwum 17 lutego 2005


Be my Valentine
Autor: naamah
17 lutego 2005, 00:31
Powinnam chyba zabrać się za pisanie poradników w stylu "Jak żyć z pracoholikiem i nie zwariować w ciągu najbliższych kilku lat". Choć to przecież nie ja powinnam obawiać się szaleństwa, bo to nie ja spędzam w pracy około 15 godzin dziennie. Mądra prasa kobieca podpowiedziałaby mi pewnie, że mój Luby siedzi tam całymi dniami z powodu romansu z jakąś ponętną brunetką (120 cm w biuście, talia osy i apetycznie zaokrąglone biodra). Jak to dobrze, że nie czytam prasy kobiecej.
I pewnie wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie poniedziałkowy zmasowany atak czerwonych serduszek. Spokojnie. Przecież to takie komercyjne i amerykańskie, nie ma się czym przejmować. Ale i tak poczułam się trochę jak Bridget Jones, która w Dniu Zakochanych dostała pocztą tylko wyciąg z konta, bo w skrzynce prócz kartki od małoletniego kolegi mojego brata czekał na mnie jedynie rachunek za telefon. O ile nigdy nie przywiązywałam większej wagi do tego dnia, tak teraz smutno mi się zrobiło z lekka, bo przecież na S. (wychodzącego bladym świtem i wracającego praktycznie dnia następnego) nie mogłam liczyć. PMS i przewrażliwienie pogorączkowe, ot co. Walentynki spędziłam więc w towarzystwie kilku paczek chusteczek higienicznych (nie, nie popłakałam się z rozpaczy - to ostatnie chwile mojego przeziębienia), Vonneguta i Love Like Blood. A następnego dnia zostałam obdarowana pięknym kwiatkiem, soczystym buziakiem i tekstem, że nikt nie będzie nam mówił, kiedy mamy wyznawać sobie uczucia - bo 15 luty jest tak samo dobrym dniem jak 14. Nie sposób się nie zgodzić.
***
- Kocham cię, Elizo.
Eliza zastanowiła się przez chwilę.
- Nie - powiedziała w końcu - nie podoba mi się.
- Dlaczego?
- To tak, jakbyś przystawił mi pistolet do skroni. To tylko sposób na zmuszenie kogoś do wypowiedzenia czegoś, czego prawdopodobnie nie myśli. Cóż innego mogę odpowiedzieć ja czy ktokolwiek inny jak tylko, że "Ja też cię kocham"?
(Kurt Vonnegut)