Archiwum 05 listopada 2004


Wczoraj umarło atramentowe morze
Autor: naamah
05 listopada 2004, 22:24
Po długim weekendzie, wypełnionymi różnego typu refleksjami (głównie niewesołymi, ale taki już urok tych dni... mój zresztą też), nadszedł czas na to, co lubię najbardziej - pełną mobilizację. I standardowe narzekanie. Co prawda jeszcze do niedzieli włącznie mam "wolne", ale co innego mnie męczy. Uświadomiłam sobie bowiem, że moja praca powinna składać się z czegoś więcej niż spisu treści i pierwszego rozdziału, bo w przeciwnym wypadku wizja trzech literek przed nazwiskiem znacznie się oddali. A tego bym przecież nie chciała. Siedzę więc w bibliotekach, wertuję opasłe tomiska i szukam potwierdzenia własnych teorii. Mizernie mi idzie i zupełnie nie jestem z siebie zadowolona, a to wielki cios dla mojego perfekcjonizmu. Jednak to zawsze coś... a ponoć lepsze "coś" niż nic.
Ale nie samą nie napisaną jeszcze pracą człowiek żyje, toteż postanowiłam się z lekka odchamić - dość sal bibliotecznych, czas na kinowe. Z dość średnim skutkiem, muszę przyznać. "Teksańska masakra piłą mechaniczną" wyjątkowo nudna (a może po prostu nie byłam w nastroju na taki film), a "Rybki z ferajny" gorsze nawet od "Gdzie jest Nemo?", choć ludzie od dubbingu robili co mogli. Za to "Pręgi" - rewelacja! Polecam gorąco każdemu, naprawdę warto zobaczyć.
A poza tym chcę na drugą część przygód Bridget Jones. Zaczęłam się nawet do niej upodabniać. Brakuje mi tylko Hugh Granta u boku.
---
Z cyklu "hity ze statystyki", czyli co ludzie chcą znaleźć na moim chwilowo-zielonym blogasku. A chcą znaleźć bardzo wiele. Od pseudonimów niektórych blogowiczów, przysłów, cytatów i sentencji, aż po teksty piosenek. Żądają także Kena i "Wyprawy Robinson", Ostrowskiej i "Szansy na sukces", Krzysztofa Pieczyńskiego, intrygujących mężczyzn, zabawnych zdarzeń dźwiękowych i e-booków Koontza. Rozpaczliwie poszukują porad z różnych dziedzin życia codziennego - nie wiedzą, jak poradzić sobie z przeinstalowaniem systemu, artystycznym układaniem chusteczek, przepukliną pachwinową u psów, angielską gramatyką czy anginą ropną. Poza tym użytkownicy wyszukiwarek lubią wróżby do pisania, futra, pomadki ochronne, horoskopy negatywne, bojowniki w kuli, sawantki, silne kobiety i młode wdowy. Ot, typowy przekrój zainteresowań polskiego internauty. Ale przychodzą tu też amatorzy dużo mocniejszych wrażeń. Chcą zmniejszać źrenice, kupić trampki na obcasie, zobaczyć zdjęcia blogowiczów bądź też fotki gołębi pocztowych. Plus negliż, relację z utraty dziewictwa (pewnie również ze zdjęciami) i filmy erotyczne z nieletnimi do ściągnięcia (to musiał być prawdziwy desperat, skoro szukał czegoś takiego na blogach). I absolutna rewelacja z wyszukiwarki: tampony dla początkujących. Czyżbym zamieściła gdzieś między wierszami instrukcję używania tych właśnie? Zupełnie sobie nie przypominam, ale jak wiadomo - google nie kłamie.
Mam tylko cichutką nadzieję, że nie wszyscy "poszukujący" wychodzą stąd rozczarowani. Może nie ma tu amatorskiego porno i roznegliżowanych dilerów wysyłających towar za pomocą pocztowych gołębi, ale czasem i bez tego jest wesoło.