Archiwum 24 czerwca 2004


Delirious again, mesmerise my senses, our...
Autor: naamah
24 czerwca 2004, 22:01
Czuję się dwa razy bardziej skołowany niż robaczek świętojański, roztrzaskujący się na kawałki przy próbach wydostania się ze słoika po majonezie. (Dean R. Koontz)
Właśnie tak. A na tęsknotę mam jeden, wypróbowany sposób. Pełna mobilizacja, dokładnie zaplanowany dzień, wypełniony na maksa, praktycznie co do sekundy. Nie ma czasu na myślenie, na bezsensowne użalanie się nad sobą, do którego mam jakieś dziwne skłonności ostatnio. Ale niech no tylko wolna chwila się znajdzie, wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Tęsknię pod każdym względem, całą sobą. Jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało.
Za spojrzeniem, dotykiem, głosem, uśmiechem... za wszystkim. Sebastian ma na podbrzuszu dwie dość duże blizny z zamierzchłych czasów - za tymi bliznami też tęsknie. Mogłabym z pamięci wyrysować ich kształt opuszkami palców, tak doskonale znane linie - dokładnie, niemalże co do milimetra. Po prostu tęsknię, najzwyczajniej w świecie tęsknię. I za tym charakterystycznym dla niego czarnym poczuciem humoru – kiedy śmieje się beztrosko, że w razie czego będę go mogła właśnie po tych bliznach rozpoznać, na wypadek gdyby kazali mi identyfikować jego zwłoki.
Tęsknię. Mogłabym napisać to słowo jeszcze tysiące razy, ale czy to coś zmieni? Nie będzie dzięki temu bliżej. Tak, wiem, że teraz niemożliwym jest, by był tu blisko. Bo nasz piękny kraj nie ma rozmiarów średniej wielkości piaskownicy, bo to, bo tamto... nawet nie ma znaczenia dlaczego - po prostu to niemożliwe, jeszcze przez jakiś czas tak będzie. Ale pomarzyć dobra rzecz - o chociaż kilkunastu minutach dziennie, które podarowałaby nam jakaś dobra wróżka.
Ale tak się nie da. Nie tylko dlatego, że dobre wróżki istnieją tylko w bajkach dla grzecznych dziewczynek. Życie to nie jest tani film czy inna telenowela, o tym pisałam już wiele miesięcy temu. Nie da się wszystkiego zostawić, chociaż czasem to jedyne, czego tak naprawdę się pragnie. Rzucić wszystko myśląc, że "jakoś to będzie" i jechać przed siebie tak długo, aż w końcu znalazłoby się w TYCH ramionach.
Ale to jest normalne życie. Wzloty są równie wysokie, a upadki równie bolesne - ale nikt tego nie sfilmuje, nikt prócz nas samych nie zainwestuje w szczęśliwe zakończenie. Tymczasowo musza wystarczyć jedynie długie telefoniczne rozmowy, rzadziej internetowy komunikator. Poza tym listy i e-maile, odliczanie dni do przyjazdu. Po prostu proza życia.
Bo prawda jest taka, ze każdy facet musi mieć jakąś, choćby najdrobniejszą wadę - by być bardziej "ludzkim", ideały przecież nie istnieją. Niektórzy słuchają kiepskiej muzyki lub nadużywają słów powszechnie uznawanych za wulgarne, inni nie myją rąk po wizycie w toalecie, a jeszcze inni po prostu mieszkają o wiele kilometrów za daleko. Bywa.
A notkę sponsorowała literka S. i
ten kawałek (nie będę taka, podzielę się - można ściągać i się rozkoszować). I tyle mojego chaotycznego pisania na dziś.