26 stycznia 2004, 14:30
I proszę nie pytać, jak mi poszło, nie chcę nadużywać słowa "fatalnie" na zmianę z innymi, niekoniecznie cenzuralnymi określeniami na temat dzisiejszego egzaminu. Na to będzie czas w lutym, tak myślę. Chociaż oczywiście mogę się mylić.
A jak się skutecznie zawala egzamin? Służę pomocą, choć to banalnie proste. Wystarczy, że - zamiast przypominania sobie treści w celu zapisania ich na przygotowanej przez uczynnego profesora kartce - po głowie będą plątały się pierwsze dźwięki "Angelicy" (ta gitara jest po prostu genialna...). I już. Łatwe, proste i przyjemne.
Mimo wszystko mam nadzieję, że szanowny pan Z. zaliczy mi moje wypociny. Ale nadzieja jest matką głupich, jak powszechnie wiadomo (to by się nawet zgadzało). No cóż, zobaczymy.
Heh... to ja sobie zrobię herbaty, a na deser być może różowy wystrój bLoGoOsIa - to zawsze pomaga.