Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24
|
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
Archiwum 24 stycznia 2004
Eurowizja... interesujące widowisko. Oczywiście nie mogłam przegapić takiego wydarzenia, wszak trzeba być na bieżąco z newsami związanymi z polską sceną muzyczną. Chociaż właściwie... po co? Przecież na tejże scenie od lat dzieje się bardzo niewiele (by nie powiedzieć praktycznie nic – chlubne wyjątki tylko potwierdzają regułę). Wciąż te same twarze, wciąż te same schematy. Jeżeli eliminacje do eurowizji mają być przekrojem tego, co reprezentuje Polska, to ja dziekuję... siostrzyczka miss Steczkowskiej, koleś którego widziałam już w jakimś programie ("Idol"? "Szansa na sukces"? "Droga do gwiazd"?), kolejna idolowa maskotka Alicja tudzież Alex Janosz przypominająca bohatera "Gumisiów", pani Ostrowska wyglądająca lepiej niż za czasów "Szklanej pogody" (za to niestety śpiewająca już gorzej), mierna krzyżówka Osbourne'e i Dani'ego z COF, okropne pod względem wokalnym Blue Cafe (i proszę, wygrali... pozostaje tylko zakrzyknąć gromkim głosem: "Wy głosujące bezguścia!") oraz moi zdecydowani "faworyci" - zespół Łzy, genialny wręcz popis grafomaństwa i płaskich dźwięków. Pięknie.
Ale żeby nie było, że jestem zdolna jedynie do krytyki - coś mi jednak przypadło do gustu. Mianowicie Sistars - zupełnie nie w moich klimatach, ale naprawdę zrobili na scenie coś fajnego. Bardzo mi się podobało. Jakaś nadzieja na to, że na naszym rynku muzycznym nie jest jednak tak źle.
Reszty nie zapamiętałam, więc widocznie nie była charakterystyczna - zresztą, może też dlatego, że zerkałam jednym okiem znad książki autorstwa mojego profesora. Egzamin już w poniedziałek.