20 maja 2003, 18:13
Początkowo myślałam, że się przesłyszałam. Jak to? Przecież jeszcze tylko następny rok i już może cieszyć się upragnionym tytułem magistra. Dobrze pamiętam, jak jeszcze niedawno mu na tym zależało - i nic nie miało prawa stanąć mu na drodze do tego wymarzonego celu. Skąd więc nagle taka zmiana?
Co się okazało. Chce podjąć pracę na pełen etat, a wszystko po co? "żeby nam dobrze było, trochę kasy zawsze się przyda". Oszalał chyba, o czym oczywiście musiałam go poinformować. Ale nie, on dalej swoje. Że tak będzie lepiej. A przecież wiemy, że nie będzie. Przynajmniej ja wiem.
Ktoś może pomyśleć, że jestem niewdzięczna. Że przecież po części on to robi dla mnie, dla nas, dla tej przyszłości którą planujemy już od dłuższego czasu. No dobrze, wszystko pięknie. Ale nie, tak nie powinno być, nie za taką cenę. Może to teraz nie jest najważniejsze, ale jednak mimo wszystko chciałabym, żeby skończył studia. Przede wszystkim dla niego, ale nawet trochę egoistycznie: dla siebie samej. Chyba czułabym wyrzuty sumienia, że to w jakimś stopniu przeze mnie. I to właśnie starałam się mu wytłumaczyć. Bezskutecznie niestety. Bo to wszystko oczywiście nie jest takie łatwe. Po prostu: zero dyskusji.
- Już podjąłem decyzję i nie sądzę, bym ją w najbliższym czasie zmienił.
- No to proszę bardzo. Ja mogę się w ogóle nie odzywać, nie wtrącać, przecież to nie moje życie.
- Nasze...
- Skoro nasze, to chyba decyzje również powinniśmy podejmować razem, nie sądzisz?
A potem... dużo niepotrzebnych słów padło, za dużo. Słów które ranią, z których najłagodniejszym określeniem było „pieprzony materialista”. Przepraszam.
„Patrzę na Ciebie. Gdy biegniesz po kruchym szkle. Wiatr kołysze Twe włosy, a deszcz gładzi Twoją twarz... Gdy w oku błyszczy kryształowa łza - tak świeżo poczęta.... Patrzę na Ciebie i widzę jak płyniesz na skrzydłach czasu. Patrzę na Ciebie i czuję radość, ciepło i nadzieję na lepsze dni... Twój blask odbija się w mych oczach... po czym jak granitowa rzeźba zamierasz w bezruchu. Chwila to piękna i ulotna! A krople deszczu tańczą po twym ciele budząc Cię do życia... i znów biegniesz po kruchym szkle. Patrzę na Ciebie i wiem, że jesteś blisko...”