24 maja 2003, 00:32
W poniedziałek geografia Młodej. Byle było co najmniej tak samo dobrze.
Natomiast S. dalej twierdzi (choć prawdę mówiąc coraz to mniej stanowczo), że jego rezygnacja ze studiów będzie najlepszym rozwiązaniem. Może to niezbyt dobry pomysł, ale posłużyłam się klasycznym szantażem: "jeżeli Ty masz taki zamiar, to może ja też powinnam?". Ale jak mi powiedział na gg kolega dobrze znający S. i jego czasem irytujący upór: "ważne są wyniki, nie ważne są metody" - może coś w tym jest. I tego będziemy się chwilowo trzymać. Do czasu wymyślenia lepszej strategii.
Pójdę już lepiej do łóżka. Z książką kompletnie nie związaną ze zbliżającą się wielkimi krokami sesją ;) Tym razem "Wszystko jest względne" Kinga. Myślę, że dobrze mi taka odmiana zrobi... lubię się bać, jednak zdecydowanie wolę mistrza horroru niż straszące setkami stron podręczniki (niemniej jednak to właśnie one na dzień dzisiejszy przerażają mnie dużo bardziej).
A potem sen, po takiej lekturze nie będzie chyba zbyt spokojny. Spotkam wędrujących nieboszczyków, prześladować mnie będzie zmieniający się obraz i trafię do nawiedzonego pokoju hotelowego, gdzie od lat dochodzi do makabrycznych wypadków. W restauracji zmierzę się z szaleńcem, który ni z tego, ni z owego postanowił mnie zabić. A kiedy wybiorę się nad rzekę by spokojnie połowić pstrągi, natknę się na samego diabła (inspired by Stephen King :))