Archiwum 02 kwietnia 2003


When routine bites hard and ambitions are...
Autor: naamah
02 kwietnia 2003, 04:54
Kryzys przyszedł szybciej niż myślałam... chociaż kryzys to za wielkie określenie na ten stan. Czyżby przyczyniła się do tego kolejna bezsenna noc, myśli, które nie dają spokoju... trochę złożyło się też to, że nie ma go tutaj, przy mnie... ale to nie jest dziś główny powód.
Jak to jest? Ten przeklęty wrodzony optymizm, ciekawość życia i świata łączy się z uwielbieniem dla mroku, chaosu i szumu, przeplata ze skłonnościami do dołów i nizin... taki mały paradoks. Trochę nieakceptowany przez innych. Po prostu niewiele jest osób w moim otoczeniu, które potrafią to w pełni zrozumieć... heh, ale to nie jest jakieś udawane wyalienowanie - to jest mi obce, w sumie śmieszy, takie trochę pozerstwo "nikt mnie nie rozumie, każdy jest obcy, każdy jest wrogiem". Nie, kimś takim nie byłam i nie jestem. Żeby powiedzieć coś takiego bez narażenia się na śmieszność trzeba być kimś zupełnie innym. Ale jednak mimo wszystko czasem... jak to określiła moja przyjaciółka, "czasem masz te swoje fazy". Dobrze, że tylko czasem...
Nie czuję się inna, gorsza czy lepsza... po prostu czasem potrzebuję spokoju, samotności... żeby się wyciszyć, w spokoju zastanowić nad sobą, życiem, tym co było i co będzie dalej...
"w ciemności uświadomiłem sobie po raz pierwszy w życiu, ze jedynie samotność jest w życiu człowieka stanem graniczącym z absolutnym spokojem wewnętrznym, z odzyskaniem indywidualności..."
Dobrze, że mam tego bloga... może nie jest on odskocznią od życia codziennego, może nie poprawia mi humoru, nie pozwolił poznać siebie tak, jak bym chciała i nie poukładał myśli w spójną całość (bo ponoć pamiętniki są właśnie po to), ale w jakiś sposób pomaga. Kiedy tak sobie wypiszę to, co mi w danej chwili w duszy gra... oczywiście daleko mi do totalnego netowego ekshibicjonizmu, to raczej strzępki myśli, emocji...
Aktualnie w głowie takie małe przemyślenia na temat tego, co było... na temat moich przeżyć, ale trochę też myślę o nim. Ostatnio często mi się to zdarza... im bliżej 18 maja, tym częściej... jak co roku... może to trochę chore, bo przecież mając 22 lata powinnam już wyrosnąć z takich spraw... Nie mogę czy nie chcę?
Znów poziom merytoryczny notki drastycznie spadł na łeb. Inaczej mówiąc zauważyłam, że ostatnio piszę bez sensu. Trudno. Jest prawie piąta. Lepiej pójdę spać... w końcu kiedyś trzeba.