09 grudnia 2002, 18:56
I teraz mam kota. Szczerze mówiąc, nie wiem, co mam z nim zrobić (chyba głupio to zabrzmiało) Na początek go wykąpałam (Magda nakrzyczała na mnie, że nie powinnam, bo kotów się nie kąpie - skąd ja miałam to wiedzieć, przecież nigdy w życiu nie miałam kota... a poza tym brudny był :)) cóż, przecież nic mu się nie stało, choć prychał niemiłosiernie) Okazało się, że wcale nie jest taki mały, jak się wydawał w tym kącie, choć dorosły kot to chyba też jeszcze nie jest... no nie wiem, zabiorę go jutro do weterynarza, choćby po to, żeby dowiedzieć się, czy jest zdrowy... i jakiej jest płci, bo w sumie powinnam go chyba jakoś nazwać... a nie chcę go skrzywdzić) Zresztą, jak by nie było – czy to kot, czy kotka – koncepcji na imię i tak nie mam)
Zresztą, muszę wypytać o wszystko: co taki kot je (no wiem, że są karmy dla zwierząt... ale przecież tyle ich jest, że można głowę stracić... przynajmniej tak jest przy psich), jak jest z jego kocią pielęgnacją... z tego co się orientuję, to akurat tym zajmuje się sam, ale muszę wiedzieć wszystko.
Tak sobie pomyślałam - może jednak nie powinnam go zatrzymywać, może jest „czyjś”, ktoś za nim tęskni... ale co ja mogę? Ulotki na klatkach? Ogłoszenie w lokalnej gazecie? A warto? Przecież, gdyby ktoś dbał o niego, gdyby był dla kogoś ważny, to nie siedziałby teraz na mrozie, próbując choć trochę ogrzać się przytuleniem do ściany.
Może nie bez powodu go znalazłam... mój mały prezent urodzinowy.
Hm, jednak jestem dziwna - we wszystkim doszukuję się jakichś ukrytych sensów, których najprawdopodobniej wcale tam nie ma.
Teraz podczas pisania tej notki siedzi mi na kolanach... pozornie rozleniwiony, ale jednak czujny... chyba jeszcze trochę nieufny w stosunku do mnie. Z moim psem chyba się jeszcze nie zaprzyjaźnił, ale też nie można powiedzieć, żeby nie przypadli sobie do gustu - na razie takie „poznawanie” siebie nawzajem... stary domownik obwąchuje nowego.
A Sebastian lubi koty...