You shock me to the core...


Autor: naamah
15 września 2003, 22:03
Ależ nie, wcale się nie pokłóciliśmy. Skądże znowu. Że co, że to tak wygląda? To pozory. To ostentacyjne milczenie, albo wręcz przeciwnie - wyjątkowo ugrzeczniony sposób komunikowania się ograniczony do niezbędnego minimum (jak tak dalej pójdzie, wkrótce będziemy się do siebie zwracać na "pan/pani") to tylko wyrafinowana odmiana flirtu... a to, że mam ochotę rzucić czymś ciężkim w jego kierunku to tylko oznaka przywiązania. Wszystko jest w jak najlepszym porządku
Przecież o taką głupotę, jak cieplejsze, naturalnie nic nie znaczące spojrzenie w kierunku (o zgrozo!) innego faceta nie sposób się pokłócić. Jak napisałam, to nic nie znaczy. A już na pewno nie to, że Ten Jedyny przestał być choćby na chwilę w centrum uwagi. Zdecydowanie nie ma powodów do robienia z tego takiego małego dramatu. Jednak najwidoczniej szanowny pan Sebastian uważa inaczej. Czy to już jest różnica w postrzeganiu świata? Nie sądzę.
Zdarza się. Nawet "najlepszym".
We're like crystal, it's not easy
with your love, you could feed me
every man, and every woman
needs someone, so keep it coming...
A.
16 września 2003
widez, ze pan Sebastian to straszliwy zazdrosnik... ale oby tej zazdrosci nie bylo za duzo, bo zacmi milosc... pozdrawiam
16 września 2003
no, mam nadzieje, że minie, ino mig!
16 września 2003
To prawda, ze odrobina zazdrosci zdarza sie nawet najlepszym ale przy umiarkowanej zazdrosci moze to byc nawet mile :o). Pozdrawiam
16 września 2003
....zazdrość jest dobra - ta zdrowa ....ale umiar w niej bardzo wskazany ...
heartland
16 września 2003
A może tak więcej luzu?
15 września 2003
nie ma miłosci bez zazdrosci :) (podobno)
15 września 2003
Jeśli jest w centrum uwagi, to jak trafi w niego to coś cięzkie do rzucania, to będzie "strzał w dziesiątkę" :)))

Dodaj komentarz