... ale jej nie będzie, bo się skasowała. Najprawdopodobniej nigdy nie nauczę się "zachowywać" mojej pisaniny... I chyba dobrze. Nie chodziło o sam fakt umieszczenia jej tutaj, ale o swojego rodzaju katharsis – wypisałam się i już mi lepiej. Lepiej też, że Najważniejszy nie przeczyta tego wszystkiego – za dużo niepotrzebnego obwiniania, za dużo gorzkich słów (nawiasem mówiąc i tak nie przeczyta, bo aktualnie jest obrażony i tu nie zagląda ;))
Ale naprawdę jest mi lepiej. Mój multimedialny program terapeutyczny znów powrócił do pełnienia swojej podstawowej funkcji.
Dodaj komentarz