Tragedia w kilku odsłonach


Autor: naamah
20 września 2004, 02:51
Ujęcie pierwsze: na kilka godzin przed wyjściem siedzę swobodnie na kuchennym blacie, w koszulce XXL, wyjadam musli prosto z pudełka i beztrosko macham nogami. P. nerwowo drepcze wokół powtarzając, że jeżeli za chwilę nie zacznę się przygotowywać, z pewnością się spóźnimy. Uspokajam go – przecież mamy jeszcze sporo czasu. To nic, że jestem jeszcze w proszku. Nieuczesane włosy, nieco mętny wzrok i niedoleczony katar objawiający się wzmożonym kichaniem plus pociąganiem nosem to pestka – zdążę ze wszystkim na pewno, przecież ubranie się plus fryzura i makijaż nie zajmie dużo czasu. Kilka sekund później właśnie używana chusteczka higieniczna przykleja się do świeżo pomalowanego paznokcia. Próba delikatnego oderwania jej kończy się zrujnowaniem kilkudziesięciominutowej ciężkiej pracy. Bo ja przecież zdolna jestem. Help me!
Ujęcie drugie: ceremonia jest porażająco długa i porażająco nudna (przynajmniej takie mam wrażenie... to pewnie dlatego, że nie odwiedzałam tego przybytku od kilku ładnych lat), ale trzeba przyznać, że I. w tej sukni wygląda wręcz zjawiskowo. Panie pociągające nosami w kiepsko udawanym wzruszeniu, brat i jego kumple strzelający wyjątkowo komiczne miny oraz drobna pomyłka w powtarzanych słowach przysięgi sprawiają, że wydobywam z siebie cichutkie parsknięcie. To sprawia, że dziewczę wyglądające jak zawodowa modelka ogląda się, rzuca mi zimne spojrzenie i stara się zabić mnie wzrokiem. Help me!
Ujęcie trzecie: młoda para wbija się na imprezę prosto od fotografa, chyba nikt w nich niczym nie rzuca, a przynajmniej nie zauważyłam. A wydawało mi się, że jest taki zwyczaj. Kątem oka widzę, jak dłoń ozdobiona przerażająco długimi tipsami ujmuje kieliszek, którego zawartość w chwilę później znajduje się na sukni właścicielki dłoni. Brawo ta pani. P. uśmiecha się do niej pocieszająco, ale kobitka chyba odbiera to jako kpiny i robi wyjątkowo groźną minę, w związku z czym przerażony P. chowa się za moimi plecami (nie ma to jak odważna osoba towarzysząca). Gniew tej pani zostaje więc skierowany ku mojej skromnej osobie i mam wrażenie, że za chwilę jej tipsy znajdą się w moim oku. Help me!
Ujęcie czwarte: kapela gra Borysewicza i Kukiza, koszmarnie. Ale ludziom się podoba. Jeden z gości, przedstawiający się jako DJ Krzycho (przypuszczam, że z DJ-em ma tyle samo wspólnego, co ja z uczestniczkami konkursów chopinowskich), usilnie stara się dowiedzieć, ile mam lat (a wycenił mnie na klasę maturalną, to chyba komplement). Nieco wyniośle (i przy okazji dodając sobie roczek) informuję rzeczonego Krzycha, że lat mam 25. Wyraz zawodu malujący na jego obliczu sprawia mi satysfakcję, jestem wredna? Ależ skąd. Lojalnie uprzedzam wielbiciela lolitek, że pomylił adresy, jednak nie chce sobie pójść i marudzi. Nie wiem, jak spławić go w miarę delikatnie (bądź co bądź może okazać się jakimś wpływowym kuzynem I.), a P. się gdzieś zapodział, przez co nie może odegrać sceny ratowania mnie z rąk tego namolnego kolesia. Help me!
Ujęcie piąte: odnajduję P. w ramionach jakiejś seksownej rudej dziewczynki – nic dziwnego, że nie miał czasu na ratowanie mnie. Postanawiam się obrazić i rozglądam wokół w poszukiwaniu męskiego odpowiednika tej seksownej rudej - nie zauważam jednak nikogo, kto nadawałby się do tej roli. Taksuję więc wzrokiem zgromadzone panie... trochę dziwnie czuję się w prostej czarnej sukience wśród wyelegantowanych dam z kokami prosto od fryzjera. A przecież średnia wiekowa dość niska, nie licząc rodzin młodej pary. Mimo to jest mi głupio, zupełnie jakbym przyszła na stypę w różowej kiecce i kartonowej czapeczce na głowie. Help me!
Ujęcie szóste: świeżo upieczona mężatka rzuca welonem. Szybką ewakuację uniemożliwia mi siostra M. (już zamężna, przy tym doskonale znająca moje poglądy na instytucję małżeństwa), która ze złośliwym uśmiechem zachęca mnie "Kingusiu, to teraz proszę pójść i ładnie złapać...". Niedoczekanie! Podczas gdy pozostałe panie z językami na brodach starają się pochwycić kawałek firaneczki, ja z przyklejonym uśmiechem spoglądam w zupełnie inną stronę. Dostrzegam jakąś nieznaną mi osobniczkę, stosującą podobną taktykę. Tym razem szczery uśmiech i przewrócenie oczami - nić porozumienia. Nie trwa to jednak długo, bowiem welon łapie stojąca obok kumpela, niemalże wpychając mi łokieć w oczodół (ma się ten refleks, wykonałam gwałtowny ruch głową do tyłu... tylko dzięki temu kumpela nie podbiła mi oka - przypuszczalnie wszystko będzie na kasecie, ubaw po pachy). Help me!
Ujęcie siódme: tańce, gry i zabawy. Z rosnącym niesmakiem obserwuję, jak podstarzały facet z rodziny I. (wujek, stryjek, coś w ten deseń) z niezwykle rozradowanym wyrazem twarzy obłapia dziewczynę w wieku licealnym. Kankan w wykonaniu pań wygląda o wiele estetycznej, mimo to jednak mam ochotę schować się pod stołem – tak, jestem aspołeczna i nie chcę w tym uczestniczyć. Na szczęście dziewczyna, która wpadła mi w oko podczas oczepin okazuje się doskonałą współrozmówczynią, na dodatek podzielającą moje poglądy na całą tą imprezę. Mała wymiana ironicznych komentarzy i od razu nam obu poprawia się humor. Ostatecznie dochodzimy do wniosku, że w sumie nie jest tak źle. Ale co to... oho, jednak za wcześnie na takie wnioski. W naszą stronę zmierza bowiem wężyk złożony głównie ze starszyzny plemienia, radośnie wyciągając ku nam ręce. Help me!
Ujęcie ósme: P. najprawdopodobniej zasnął przy stole albo zszedł z tego łez padołu. Typowe dla młodzieńców w jego wieku. O, chyba jednak nie zasnął, rusza się. Czyli żyje, to dobrze. Zastanawia mnie tylko, dlaczego rozmawia z talerzem, zamiast zająć się osobą towarzyszącą (czyli mną rzecz jasna). Widocznie faszerowane pomidorki są ciekawszym kompanem niż ja. Chcę do domu! Help me!
Ujęcie dziewiąte: głowa mnie boli, choć w ustach nie miałam ani kropli alkoholu, poza tym symbolicznym szampanem oczywiście. Wszystko przez irytujące, wszechobecne disco. Pozwę lidera tej kapeli do sądu i zażądam bardzo wysokiego odszkodowania za straty moralne. Ale ogólnie było w całkiem porządku (!). Bo przecież mogło być dużo gorzej. Tylko dlaczego tak kręci mi się w głowie? Help me!
Kurtyna.
03 października 2004
hmm... jak ja dawno na ślubie nie byłem, ale z tego co widzę, niewielka strata :]
magdalenka (rmx)
30 września 2004
Kingulku dychasz? :]
29 września 2004
ej no przeginacie! ja uwazam wlasne wesele za impreze na ktorej sie wybawilam za wszystkie czasy!!!!o!!! a kinga gdzies ty sie podziala????? odreagowujesz czy jak?:)
29 września 2004
Dlatego własnie nie poszłam na wesele siostry :D Na każdym tak samo :>
29 września 2004
no..."ten tego" yest great :)
Asiulek
27 września 2004
hehe ja tam lubię wesela... chore? hehe wiem ale sama nie odnajduje przyczyny mojego zachwytu taką mozliwoścą spędzania czasu... ups.. znalazłam... zazdrośc? phi! :P :*
Książę
26 września 2004
Opis - super :) Z samą imprezą już trochę gorzej... ;) A odnośnie szablonu - nr 2 się podoba? Jak będziesz chciała go mieć, daj znać :) Pozdrawiam serdecznie.
26 września 2004
świeże męzatki są czasem jak świeże trupy- z wierzchu niby ładne, a tak anprawdę cuchną na kilometr :P
ablaze
26 września 2004
się zastanawiam jak twoje wesele będzie wyglądało - ostra rockowa muzyka, goście poubierani w skóry i pogo na sali... :>
26 września 2004
Czy to na pewno był tylko kieliszek wina ?? Czy tyle wypiłaś,że już nie pamiętasz ??:D
www.loris.prv.pl
25 września 2004
oh, ah eh śluby. ileż mogłabym wymieniać i mnożyc przykłądów na mizerną ledwie zabawę na tych imprezach rodzinnych. naszczęscie męża miec nie zamierzam, toteż mam zamiar ominąc cały ten ceremoniał bzdurny i wszystkie związane z nim zwyczaje! ale czy mi się poglądy nie zmienią, jak pewnego dziwnego dnia stanie przedmną najpiękniejszy facet, jakiego widziałam, powie, że życ bezemnie nie może i że ślubu chce, natychmiast!?!?! i na kolana padnie i błagac będzie!!!!!! nieeeeeeeeeee!-nie lubię takich co to za kobieta łażą jak psy na smyczy! :P wszystko da się wytrzymać! zresztą Sama o tym wiesz ;)
25 września 2004
Eeee....To ja chyba zostane stara panna:/
winiet
24 września 2004
wstrzasajace weselisko.. moze jakbys pila to byloby bardziej zniosne; a tak na marginesie to.. kurde Kinga ale Ty fajnie piszesz
23 września 2004
ej qrde nie wiem jak inni ale ja się usmiałam po pachy... qrde jak sobie przypomne to zdanie o tym wężyku złożonym ze starszyzny plemienia to mnie się na śmiech bierze :))) nie wiem czy mi wypada się smiać... jak co to oczywiście bardzo przepraszam... ale i tak opis jest świetny ba! poprostu genialny!
23 września 2004
fajna imprezka:)
23 września 2004
żeby na ostatnim weselu na którym byłem grali Borysewicza i Kukiza...ech marzenie... niestety trafiły mi się :\"Majteczki w kropeczki\" i to było chyba to, co grali najlepiej, bo powtarzało sie co kilkanaście minut. wesela w rodzinie... poezja:)
22 września 2004
o było prawie jak u mnie
22 września 2004
\"zjawiskowo\"? to dobrze, czy nienajlepiej? Niezle niezle:) i straszne, no nie zazdroszcze:P
nie_taka_zla/zelka/
22 września 2004
Brakowla Mi tych notek:)hahaha usmilam sie,a rzecz jak najbardziej przedstawiona realistycznie:)
22 września 2004
Po weselu to zawsze się ma cos ciekawego do opowiedzenia ! Tak poza tym to ja też Cię ofuckam za abstynencje podczas wesela ! To przez to ten ból głowy !
21 września 2004
wszystko ok,tylko dlaczego Ty welonu łapac nie chciałaś?toż to takie prorocze:))))\"kawałek firaneczki\":)))hehehe.dobre kinia.dobre!
21 września 2004
Niezle ;D!
kurtek
21 września 2004
Dobre. Nie będę oryginalna, bardzo mi się podoba Twój styl pisania :D
21 września 2004
Bardzo fajnie napisane...hihih... Pozdrówki. :)
21 września 2004
Na takie imprezy powinno się zapraszać ekipę naukową z instytutu etnologii;)
.:MY:.
21 września 2004
dzieki za komenta jest fest na temat....:))))są ludzie ktorzy nie umia dobrze ortografi....ja należe do nich...to że ktoś jest wykształcony to dobrze potrafił siąsc przy książkach i sie pouczyć...ja taki nie jestem....ale i tak dzieki za nedznego komenta
21 września 2004
rudzi sa przzystojni :P
Myje-Gary
20 września 2004
Łap koło ratunkowe! Łap!
Snath
20 września 2004
fajnie się czytało:)
anulka86
20 września 2004
Taaak...wesele...to dopiero jest sztuka!!
20 września 2004
No, Kinia, fantastyczny kawał dobrej roboty [czyt. notki]!! Zachwyciłaś mnie swym kunsztem! Jestem pod wrażeniem!:) [i się cały czas uśmiechałam, czytając:D]
eluś
20 września 2004
Straty moralne? A konkretniej, bo zaintrygowałaś mnie niesamowicie ...
20 września 2004
Darmowy alkohol a Ty nawet kropelki? Toż to grzech ;)
20 września 2004
Fajna imprezka, dwa razy w życiu zaliczxyłam, wystarczy :-)))
iwcia_iwon
20 września 2004
tak dobej notki nie czytałam już dawno
20 września 2004
Nie naprułaś się?! Jak mogłaś się nie napruć?! Ja to chodzę na wesela tylko po to, żeby się nafutrować schabowymi, a potem stracić przytomność przy kieliszku. Myślałem, że wszyscy tak robią...
kobieta zamężna
20 września 2004
ta kurtyna albo za późno albo stanowczo za wcześnie ;)
20 września 2004
:-)
20 września 2004
...opis rzeczywiście interesujący...:)
20 września 2004
Ty wytrzymalas wesele na trzezwo? no gratulacje!
heartland
20 września 2004
Unikać na przyszłość! Teraz za późno - znikąd ratunku.
women
20 września 2004
reportaż na szóstkę ;-)
20 września 2004
zgarnęłabyś kupę forsy gdyby to sfilmować hahaha;D oczywiście z Twoją narracją,bo wspaniale opisane;)

Dodaj komentarz