Zgodnie z radami przystąpiłam do "uświadamiania" rodzicielki. Oczywiście według założenia miałam jedynie wspomnieć, rzucić jakąś aluzję... nic z tego. Z typową dla siebie delikatnością wypaliłam: "mamuś, przestań, po co to komu... zdążysz jeszcze z całym tym zamieszaniem, nie stresuj się... aaaaa wspominałam już, że rodzice Sebastiana mają zamiar oficjalnie zaprosić nas wszystkich na święta do siebie?". I wtedy to zobaczyłam... a zawsze zastanawiałam się, po którym z rodziców mam takie dziwne spojrzenie, kiedy coś mnie zaskoczy lub idzie nie po mojej myśli. Teraz już wiem. Chyba zaczynam się bać.
Tu coś złego się stanie,
to jest hardkor, kochanie,
tu panuje zły klimat, tu się wszystko zaczynaO tak. To doskonale słowo na określenie całej tej sytuacji. I jakże pasujące do tegorocznych świąt. Hardkor.
Dodaj komentarz