This is the great escape from a life that...


Autor: naamah
26 maja 2004, 22:11
Chwila zadumy spowodowana komentarzem na blogu - często mi się to zdarza. Tym razem za sprawą komentarza Solei: "dlaczego uważasz, że takie uczucia są żałosne? dlaczego trzeba nosić maskę? - nawet przed samym sobą? nie trzeba". Ma oczywiście rację, nie trzeba. Tak naprawdę sama doskonale to wiem, ale jednak to silniejsze ode mnie. Tkwi głęboko, najgłębiej jak tylko można. Podświadomość. Nie napiszę, że ktoś mnie kiedyś bardzo skrzywdził, bo nie dość, że brzmi zbyt dramatycznie, to i nawet nie ma pokrycia w rzeczywistości - bo chyba tak naprawdę wcale mnie nie skrzywdził. Ale od początku. Pierwszy "poważny" mężczyzna w moim życiu, oczywiście nieco starszy ode mnie. W ten związek włożyłam całe swoje serce, włożyłam całą siebie. Wziął, oczywiście, jak najbardziej - niewiele dając w zamian. A może raczej zbyt wiele, co nie do końca było tym, czego oczekiwałam. Systematycznie niszczył mój światopogląd, w sumie niszczył mnie - podkopując wiarę we własne możliwości, pogłębiając i tak spore kompleksy, wyrabiając zahamowania, których pozbywałam się wiele miesięcy, chyba nawet nadal się pozbywam. Bez wdawania się w niepotrzebne szczegóły – po prostu znajomość wyjątkowo toksyczna (chyba już wtedy miałam skłonności do autodestrukcji). Ktoś mógłby zapytać dlaczego w takim razie w tym tkwiłam - przecież wystarczyło powiedzieć "nie, dosyć" (co zresztą powiedziałam, ale z perspektywy dnia dzisiejszego wiem, że zrobiłam to dużo za późno). A odpowiedź jest prosta i banalna wręcz - wtedy wydawało mi się, że jestem szaleńczo zakochana. Miłością naiwnej 16-latki, wierzącej, że jeżeli się postara, jeżeli da z siebie jak najwięcej, to on się zmieni. Nie muszę chyba dodawać, że się nie zmienił, w każdym bądź razie nie na lepsze. Ale to nie było ważne - miał moje serce i tylko z tego powodu byłam w stanie wybaczyć mu wszystko. Nieważne, że przyjaciele twierdzili, że zasługuję na kogoś lepszego - byłam głucha na takie rady, po prostu nie liczył się żaden prócz niego.
Do czego jednak zmierzam - pod wpływem tego wszystkiego zmieniłam się i to bardzo. Po prostu przerobiłam siebie, na jakiś czas stałam się kimś, kim tak naprawdę nie jestem. Nie mogło być inaczej, skoro przez cały czas trwania tego "związku" (ta cała chora znajomość jednak na takie miano nie zasługuje) on utwierdzał mnie w przekonaniu, że bliskość jest czymś złym, że tak naprawdę nie mogę zaufać nikomu prócz siebie samej. Na dodatek strasznie bałam się zranienia. Wymyśliłam więc sposób, a może intuicyjnie przyjęłam, że najlepszym wyjściem będzie niemalże zupełny brak emocji na zewnątrz. Zbrodnia na samej sobie, bo pod maską kotłowało mi się zawsze - multum uczuć i odczuć, ale dla innych jak zawsze na styl amerykański: "co słychać? jest świetnie!". Obiecałam sobie, ze nikt nigdy mnie nie zrani - a jednocześnie uparcie twierdziłam, że każdy może to zrobić, każdy może chcieć mnie skrzywdzić. Chyba właśnie dlatego sprawiam czasem wrażenie góry lodowej - to nic innego, jak tylko swego rodzaju technika obronna. Bez tej otoczki, którą wciąż buduję wokół siebie jestem zupełnie bezbronną istotą, a takiej siebie nie lubię. To taki mur, przez który przy odrobinie cierpliwości i dobrej woli z łatwością można się przebić, ale tak naprawdę bardzo niewielu osobom się to udało. Ale to nie jest niemożliwe – bo udało się, w tym temu najważniejszemu - temu, który tak naprawdę zrobił dla mnie więcej niż ktokolwiek inny, w związku z powyższym i nie tylko z tym. Tyle, że to już temat raczej na inną notkę.
Zupełnie nie wiem, dlaczego o tym napisałam. Takie myśli powinny zostawać tam, gdzie powstały - w głowie. A może wcale niekoniecznie. Ciśnie mi się na usta słowo "to żałosne", ale tym razem sobie daruję. Dobranoc.
28 maja 2004
Ja nie twierdzę, że Moonspell to go... wiadomo co. Ich kawałki znam tylko z widzenia. Jakiś teledysk kiedyś i koncert widziałem w tv. Specjalnie mnie nie zaciekawiło, bo jest troszkę dalekie od moich zainteresowań muzycznych, a już na pewno zajebiście daleko od preferencji wizualnych (bo mi długie włosy u chłopców nie odpowiadają)
28 maja 2004
Dzieńdobry! Kupe lat:)
nika-j
28 maja 2004
zalosne?? dlaczego??znam ta maske, twardej, wrednej i niedostepnej - sama ja mam. a tak naprawde?? slaba, uczuciowa, melancholijna. tyle, ze niewiele osob o tym wie. poprostu ludzie przyklejaja ci \"łatke\" i takim sie dla nich stajesz. ale czy to takie zle?? ja dokladnie rok temu rozstalam sie z moja piewsza miloscia, w sumie tez toksyczna. teraz z perspektywy czasu ciesze sie, ze o sie skonczylo. ale dochodzilam do siebie chyba z pol roku.dlatego wole miec ta latke twardej, bo na razie nie stac mnie na zaden zwiazek, nie przezyje drugiej porazki. nie stac mnie na to. pozdrowka
28 maja 2004
Przyznam Ci rację, bo ładnie śpiewających kolesi to bym mógł całą noc wymieniać, a żadna panna mi nie przychodzi na myśl... Może Doda? (buhaha) A Moonspell to nie jest gotyk? I czemu twierdzisz, że nie lubisz i nie rozumiesz poezji skoro słuchasz Moonspella właśnie? Kiedyś widziałem wywiad z okazji wydania przez wokalistę jego tomiku poezji i on się tam wypowiadał, że jego teksty to też wiersze, które śpiewa. Jak to tak?
28 maja 2004
Nic, co w czlowieku jest w jakikolwiek sposob \"pozytywnego\" na pewno nie jest zalosne.
Myje-Gary
28 maja 2004
Ech, od tego jest pamiętnik by się w nim wypisywać,ktoś kiedyś powiedział,że to nawet pomaga.Mnie nie,bo wolę pogadać. Thomas Hobbes powiedział :homo humini lupus es.Człowiek człowiekowi wilkiem.Co dziś objawia się w egoiźmie.Każdy człowiek jest egoistą i patrzy tylko swojego szczęścia i interesu.To moja opinia w którą i tak należy umieścić uczucia.Jeszcze się ludziłam,że tak może jednak nie jest.Utwierdziłaś mnie tylko w przekonaniu,że tak właśnie jest.
27 maja 2004
W sumie to nie wiem co to jest rock gotycki, bo nie jestem zwolennikiem przyczepiania szczegółowych łatek muzykom. Ale gotyk to mi się zawsze kojarzył z zespołami, gdzie panna ma długie czarne włosy, jest blada jak ściana, nosi śmieszne suknie i ma milion pierścieni na palcach. A aranżacja jest taka, że najpierw jakieś kościelne organy, albo sekcja smyczkowa, a potem monotonne łojenie na gitarach i zawodzenie głównie o śmierci, snach, rozpaczy i aniołach z obciętymi skrzydłami. Zgadłem?
zmieniona...
27 maja 2004
ja po zakonczeniu pierwszej niedudanej milosci dlugo sie zbieralam ale dzieki temu zmienilam sie i mysle ze wyszlo mi to na dobre..mam nadzieje ze to jest moje prawdziwe ja a nie maska ochoronna..a trochu nie na temat..Edward Norton to super extra fajne ciacho!!! :D Twoj komentarz u mnie byl bardzo trafny (chodzi o to \"mrrrauuu\" czy jakos tak :) ).wielki buziak!
eluś
27 maja 2004
Mówię jasno, prosto i prosto w oczy wszystko, co mam kiedykolwiek i komukolwiek do powiedzenia ...
Snath
27 maja 2004
A ja dzisiaj nie skomentuje;)
błękitna glina
27 maja 2004
on się pewnie nie przebił, po prostu znalazł ukryte drzwiczki i kluczyk w dziupli , tak jak to było w Tajemniczym Ogrodzie wiesz muszę się przyznać: nie mam pojęcia o prezesowaniu, możemy zrobić tak ja w parzyste Ty w nieparzyste, albo odwrotnie :)
27 maja 2004
To dlatego lubisz gotyckiego rocka, prawda?
27 maja 2004
coraz częściej się \"na nas\" otwierasz :) i piszesz o sobie... fajnie :) ps. klemens ma racje...
27 maja 2004
Droga Naamah! Jedno jest pewne, po każdym takim doświadczeniu jesteś o NIEBO :-) mądrzejsza, a może i o PIEKŁO. No i jednak miałaś na tyle siły czy może szczęścia, a może jednego i drugiego, żeby się z tego wyzwolić.
27 maja 2004
Zranienia nie da się uniknąć, możesz jedynie je bohatersko znieść
27 maja 2004
... no to już które masz u mnie piwo? straciłam rachubę ;-)
27 maja 2004
to co najwazniejsze, udaje się tylko tym najwazniejszym , i wiesz .. to chyba jest najwazniejsze ... chyba namotałam.
heartland
27 maja 2004
I tak i nie. Jak zwykle cos pośrodku. I niestety trzeba bo inaczej się nie da - nie ma tylko \"przed samym sobą\".
27 maja 2004
...ta notka całkowicie zmieniła moje spojrzenie na tą sytuację ... nie wiem jak to odbierzesz ale już nie wierzę tak jak wtedy kiedy pisałam poprzedni komentarz....
27 maja 2004
...
27 maja 2004
...to jest miejsce gdzie takie mysli trzeba wyrzucic... nie ma sensu sie z nimi meczyc... przetwarzanie ich w głowie po raz setny.. meczy..jaki sens miałby ten blog-pamietnik... gdybys i tu przybierała maske...
27 maja 2004
aha i tak gwoli dodania, to mowie to tylko raz, ale dobitnie i do odpowiedniej osoby,tak żeby z kolei ona sie niczego nie musiała domyślać , ale żeby wiedziała co myśle.Proste i jakże skuteczne!
27 maja 2004
Ja kiedy odczuwam taką potrzebę jestem w stanie wysypać wszystko z siebie w jedną sekunde i wtedy wali mnie to,że ktoś może uznac to za załosne.Mowie prosto w oczy,że kocham czy nienawidze.Przez to więcej zyskuje niz trace,jesli trace to tylko troche i tak zbyt wybujałej dumy, ale to jest wszystko do odrobienia.Po za tym dzieki temu nigdy nie taplam sie w jakiś niepotrzebnych domysłach,w złudzie!
26 maja 2004
Ja też nie chciała być nigdy zraniona, chiałam być twardą osobą, a jednak wcale to nie jest taki łatwe, przechodząc obok faceta nawet takiego który mnie intersuje, udaje, że mnie nie intersuje, nie umiem inaczej, i nie wiem nawet dlaczego tak robie, to jest głupia, czyli ja tęz jestem...ehh
26 maja 2004
Nie przeżyłam czegoś takiego, nie mam pojęcia o miłości i prawach nią rządzących. Jednak umiem się wczuć w czyjeś położenie i mogę powiedzieć: wyobrażam sobie co czujesz:*
26 maja 2004
Twoja notka potwierdza,że miłość jest ślepa i nie jesteś pierwszą i ostatnią,do której inni mówili ale nie dotarli..ważne,że to już było i trzeba zapomnieć to,co niemiłe..i tyle..wiem,bo sama miałam coś podobnego..
Soleandra
26 maja 2004
Po większym zagłębieniu się w lektórę Twoich notek doszłam do wniosku, że jesteśmy strasznie podobne pod względem psychicznym ... Lecz ja jestem młodsza o pare latek ... Ale jakoś tak bardzo mi Twój opis Siebie przypomina mi opis \"mój za pare lat\" :) pozdrowienia :)
Soleandra
26 maja 2004
Każdy ma prawo nosić własną Maskę ... Zwłaszcza , gdy nie służy ona do \"złych celów\" . Ja na przykład nosze swoją , bo jestem zbyt wrażliwa i otoczenie by mnie zniszczyło bez niej. Bardzo często potrzebujemy by cos z siebie wylać. Mysli w głowie pędzą za szybko, a gdy je napiszemy , bądź powiemy , to dużo łatwiej do nas docierają :) Od tego przecież masz bloga i to nie jest WCALE żałosne. A jeśli chodzi o Twoje przezycie ... Większość dziewczyn zmienia sie pod wpływem chłopaka i albo to będzie zmiana dobra , bądź zła ... Niektóre z nas nie lubią takich zmian (U Ciebie to jest zrozumiałe, bo kto by chciał się zmieniać na gorsze). Ja osobiście szukam kogoś , kto by potrafił mnie zmienić, lecz oczywiście nie na złą stronę :P I pamiętaj ... Nie przejmuj się komentarzami na blogu ... Bierz do Siebie tylko te, które uważasz za wartościowe , a reszta powinna dla Ciebie nie istnieć :)
26 maja 2004
łatwością <---za duzo polskich znakow...musze w szkole skomentowac :-(....dobranoc, nie smutkaj sie naamah! :*
nie_taka_zla
26 maja 2004
Tak czasami mozna pomyslec ze takie zwiazki sa potrzebne.Po co?Nie wiem,Zeby cos w sobie odkryc,poczyc,odnalesc cos w wczesniejszym terminie.Maski powierzchownosci zawsze byly i beda.I czesto obecnosc ich bedzie swiadoma.Dobranoc kochana,spij dobrze

Dodaj komentarz