Napisałabym jakąś interesującą, intrygującą, błyskotliwą i inteligentną notkę (taaa... a potem bym się obudziła), ale za bardzo boli mnie głowa, bym mogła poskładać słowa w logiczne ciągi zwane potocznie zdaniami. Na szczęście wczorajszy wieczór (a raczej noc) pamiętam nie tylko z dzisiejszych opowiadań mojej podekscytowanej kumpeli. Chociaż nie wiem, czy akurat to jest na plus. Ale ogólnie mogło być gorzej. Chociaż kiedy staram się to wytłumaczyć mojej głowie, ona stanowczo protestuje – bólem, niczym niemym krzykiem: "nie masz racji, gorzej być nie mogło!". Ale co ona tam wie.
Bawiłam się świetnie. Z perspektywy dzisiejszego wieczoru - może aż za dobrze... ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, jak mówią. Ostatecznie nic wielkiego się nie stało. Tylko tego paskudnego bólu głowy chciałabym się pozbyć. Tego całego nieprzyjemnego uczucia.
Dodaj komentarz