"It's a very, very... mad world...”
05 kwietnia 2003, 02:29
Dni mi się dłużą. To przeziębienie nie daje mi spokoju, w związku z tym prawie nie wychodzę z domu. Szczerze mówiąc nie cierpię takiej bezczynności. W związku z tym zabieram się za rzeczy prawie zupełnie niepotrzebne - dziś sprawdzałam, co ciekawego mam na płytkach przyniesionych swego czasu przez brata, obecnie poniewierających się w pudełku koło monitora. Trochę mp3, filmy, z których chyba tylko "Fanatyka" zostawiłabym w spokoju... reszta to prawie wyłącznie z zasady mało śmieszne (choć oczywiście czasami zdarzają się wyjątki) komedie o przedwcześnie dojrzałych nastolatkach - rewelacyjny "podnośnik" własnej wartości i wiary w talent dla marzących o karierze reżysera (coś w stylu "heh, nakręciłbym to o wiele lepiej" :P) I coś o tytule brzmiącym niezbyt znajomo - w związku z tym postanowiłam zobaczyć fragmencik, by ocenić, czy należy to zostawić do ewentualnego późniejszego obejrzenia... Co było kompletnie nie do przewidzenia - wciągnęło mnie. Do ostatnich minut, do ostatniej kwestii - a po zakończeniu miałam ochotę obejrzeć go jeszcze raz, co również nie zdarza mi się często...
Niepokojący, intrygujący, ponadprzeciętny, niebanalny... to i tak za mało, aby opisać ten film. Film o nastolatku niekoniecznie dla nastolatków. I wcale nie poczułam się, jakbym wracała do starych dobrych czasów. Ale mi się spodobał, nawet bardzo. Poruszający... klimat nieco psychodeliczny, w takiej dawce, jaką lubię.. historia podobna do tej z znanej tak dobrze z życia, więc może dlatego "Donnie Darko" zdecydowanie przypadł mi do gustu. Zmusił do zastanowienia, małej refleksji "a co będzie, jeśli"...
Ponadto uwagę przykuwa jeden z moich ulubionych kawałków zawarty na ścieżce dźwiękowej do tego filmu - dla mnie to już prawie pełnia szczęścia ;) "Why is the bedroom so cold, you've turned away to your side
is my timing that flawed
our respect run so dry?" Ten sam kawałek przyczepił się do mnie przed jakimiś kilkoma dniami i nie chcę sobie pójść... a ja wciąż go słucham, wciąż rozpamiętuję, mimo iż dobre to dla mnie nie jest... nic na to nie poradzę, że akurat niebezpośrednio z tym utworem związanych jest kilka ważnych zdarzeń z mojego życia (nie tylko pamięć zapachów czy miejsc istnieje... pamięć dźwięków również) - tak samo jak nic nie poradzę na to, że uwielbiam ten głęboki głos prawie tak bardzo, jak głos pana V.
Nie, stop! To nie miała być kolejna notka z cyklu "żałośnie i monotematycznie". Za bardzo się rozkręcam. Lepiej już pójdę w takim razie. Dobrej nocy.
Dodaj komentarz