If the truth hurts prepare for pain


Autor: naamah
29 stycznia 2004, 21:48
Czy to kiedykolwiek trwało dłużej? Chyba nie. Chłodna uprzejmość, niemalże obojętność. Już nawet nie ma silenia się na złośliwości – pierwszy sygnał, że rozejm jest już blisko, coś w rodzaju zawieszenia broni. Dziś rano komunikat, że wyjeżdża wcześniej, wróci w niedzielę wieczorem. I tyle.
Nie powinnam się użalać, przecież nie jestem bez winy. Czasem aż zadziwia mnie to, jak bardzo potrafię kogoś zranić kilkoma słowami. Nieprzemyślanymi czy też wręcz przeciwnie, to już nieistotne. Ważne, że zaboli. I też w zasadzie bez znaczenia jest, czy działam z pozycji atakującego, czy też w obronie własnej, jak w tym przypadku.
Najlepszą obroną jest atak? Oczywiście, że nie. Ale nie umiałam inaczej, nie w tym przypadku.
A zaczęło się przecież tak niewinnie. Błahostka. I nieodparte wrażenie, ze z jego strony było to tylko czekanie na pretekst - przecież w normalnych warunkach nawet nie zwróciłoby się na to uwagi, a jeżeli nawet, to na pewno nie byłoby to początkiem kłótni na taką skalę.
Niesprawiedliwość boli, wiesz?

Słowa są siłą zdolną zadawać ból, zatem winny być używane odpowiedzialnie.

I kto to mówi...
31 stycznia 2004
skads to znam...ale pech chce, ze zarowno ja, jak i moj K.mamy niewyparzone jezyki....jest jedna roznica...ja nieodzywam sie najzwyzje 10min a on potrafi godzinami....dlaczgeo zawsze tak jest, ze o ja wyciagam reke?nie wazne kto zawinil...chyba dlatego, ze nie chce wojny...wojenke zniose...ale i o n i ja uparci jak osiol i nic dobrego by z tego nie wyszlo..hehe a ktos musi byc "madrzejszy", wiec czemu nie ja:)
kindziorek
30 stycznia 2004
tak kiniu slowami mozna bardziej zranic niz czynem dlatego nalezy zawsze dluzej zastanowic sie nad tym co chcemy powiedziec...ale czasami to takie trudne...
30 stycznia 2004
ach niestety od malego nietaktu przez wszystkie winy ktore ktos nam wyrzadzil ach my kobiety...
30 stycznia 2004
Zgadza się: niesprawiedliwość boli.
sarah_ connor
30 stycznia 2004
może ja się nie znam (raczej na pewno się nie znam) ale może rozłąka dobrze wam zrobi
martini02
30 stycznia 2004
jak dla mnie różnica między "chcący"a"niechcący"jest ogromna.Ale co ja wiem o...:)
martini02
30 stycznia 2004
jak dla mnie różnica między "chcący"a"niechcący"jest ogromna.Ale co ja wiem o...:)
heartland
30 stycznia 2004
keep talking
30 stycznia 2004
a może będzie tak, że ta nieobecność was pogodzi... a może nie. Ale jeśli możesz się o coś postarać - może zawsze warto.. choć co ja tam wiem.. Ucałowania dla Ciebie [i jeszcze wiesz za co :-)]:*
30 stycznia 2004
blahostkie ca czasami k***** najgorsze....brrr....mama nadzieje ze sie naprawi :* dla ciebie i jest przyslowie w USA, "Sticks and stones may break my bones but words will never hurt me." ale to nie jest prawda duzo bardziej boli slowo niz zpoliczkowanie, bo ......eh....sama wiesz....ale napewno naprawisz mam w tobie wiare....nieboj sie bedzie glonc naamah....pozdrawiam....glaszcze :D....papa...puch
30 stycznia 2004
zawsze zaczyna sie od błahostek, tak jak to zawsze mala kropla zaczyna drazyc skale ktora pozniej niszczy.
30 stycznia 2004
sang ma racje. i koniecznie wlaczcie sobie jakis hip-hop. albo chociaz dicho-polo.
ale bedzie dobrze, zreszta sama to wiesz.
29 stycznia 2004
Spójrz na to tak: masz wolny kwadrat do niedzieli. Zaproś koleżanki na noc, zróbcie sobie małe party, zaszalejcie, pozamieniajcie się piżamami i nie umyjcie zębów przed snem. Może być niekiepsko!
29 stycznia 2004
Te, które dają nadzieję też. No to do niedzieli masz wolne ;-)
29 stycznia 2004
Zastanawiające jest to, że te najbardziej bolesne słowa są zawsze wynikiem jakiejś błahostki. Na szczęście to co wynikło z błahostki, łatwo jest naprawić.
29 stycznia 2004
i tak bywa...nobody's perfect. I gratuluję zdania egzaminu,o którym pisałaś w poprzedniej notce:)

Dodaj komentarz