Był piękny letni poranek. W taki dzień...
13 kwietnia 2004, 21:07
Był piękny letni poranek. W taki dzień człowiek aż się cieszy, że żyje. Człowiek leżący na ziemi zapewne również chciałby się tym cieszyć - był jednak martwy. Tak martwy, że bycie w choć minimalnie większym stopniu martwym wymagałoby przejścia specjalnego szkolenia.
Notkę czas zacząć. Trochę dziwne uczucie - przez te kilka dni odzwyczaiłam się od pisania, w zasadzie od kompa w ogóle. Czas się na nowo przyzwyczaić.Wyjazd zdecydowanie można zaliczyć do udanych - zresztą z M. nie mogło być inaczej. Jedno tylko zastrzeżenie: mogłaby nie katować mnie w takiej ilości muzyką swojego ulubionego rapera o idiotycznej ksywce, bo ani to melodyjne, ani intrygujące. A poza tym ok: wróciłyśmy względnie całe (jeżeli nie liczyć pozostawionej ok. 1/3 włosów M., które w przebłysku geniuszu postanowiła ściąć na miejscu) i zdrowe (pomijając mój jednodniowy katarek, który już zresztą minął). Z poobijanymi kolanami i numerami potencjalnych narzeczonych w pamięci telefonów. Z wiedzą, że na kameralnych imprezach najlepiej sprawdzają się wybrane kawałki New Order (tak, ukamienujcie mnie za to). Z wieloma innymi rzeczami. Było miło.
Natomiast z planowanego wieczorka zapoznawczego nic nie wyszło, bo po o wiele za długiej jeździe starym rozklekotanym autobusem miałyśmy ochotę już tylko na położenie się do łóżek i nocne rozmowy o wszystkim i niczym - a do tego towarzystwo osób innych niż my same było nam zdecydowanie niepotrzebne. Nadrobiłyśmy to jednak już następnego poranka, a w konsekwencji nadrabiałyśmy to każdego kolejnego dnia naszego wypadu (stąd numery potencjalnych narzeczonych właśnie). O tak, to właśnie upragniona cisza, spokój i odosobnienie. Ale cóż, plany są przecież głównie po to, by je modyfikować.
A w związku z modyfikacją planów: czy przypadkiem ja nie mam na jutro zapowiedzianego jakiegoś koła? Oj chyba tak... no trudno. Nic się nie stanie, jeżeli się na nim nie zjawię. Usprawiedliwię się nadmiarem przeżyć w ciągu ostatnich dni - na pewno zostanie mi wybaczone.
Dodaj komentarz