Bezsenność, bynajmniej nie w Seattle
24 sierpnia 2007, 03:21
Wczoraj wieczorem zamaszyście machałam (niestety tylko ręką - a powinnam użyć do tego celu łopoczącej białej chustki, dla lepszego, niemal filmowego efektu) z peronu do odjeżdżającego pociągu - Bartek obrał kierunek Česká Republika, a dokładniej Hradec Králové, gdzie w najbliższy weekend ma się odbywać jakiś ważny hiphopowy festiwal. Niech się bawi, niech zrelaksuje, niech nabierze sił; wszak w przyszłym tygodniu czeka go rzecz straszna, a jednocześnie nieunikniona - poznanie mojej rodzicielki. Dla jasności: moja mama to naprawdę złota kobieta, przy tym jednak prezentująca jakże popularne wśród matek podejście: "wszystko pięknie, ale spróbuj tylko skrzywdzić moją najukochańszą córeczkę, to tak ci skopię tyłek, że popamiętasz na wieki wieków". Tak, można się bać.
A dziś wybrałam się na zakupy, w celu nabycia drogą wymiany towarowo-pieniężnej ładnej i wygodnej pary obuwia oraz kilku sztuk odzieży (zakupów jak powszechnie wiadomo nie lubię, więc robię "hurtowo"). Wróciłam porządnie zirytowana i - jak się można łatwo domyślić - z niczym. W sklepach z butami albo bezkształtne kopyta, albo pantofelki Kopciuszka w pastelowych kolorach, do tego ozdobione mnóstwem cekinów, koralików, paseczków i kokardek (jednak oparłam się pokusie, by udać się do sprawdzonego i niezawodnego sklepu z martensami, jestem z siebie dumna). Z ciuchami podobnie (a jedyna bluzka, która mi się podobała, była w dwóch bardzo różnych rozmiarach - niestety, żaden z nich nie był moim) - psychodeliczne barwy, koszmarne modele. Ale pełno tego w sklepach, a skoro jest taka podaż, musi być też popyt. Ktoś to wszystko kupuje, komuś się to wszystko podoba. Doszłam więc do niezbyt szczęśliwego wniosku, ze to ze mną jest coś nie tak - co kilka osób z pewnością skwapliwie by potwierdziło.
Bateria w moim telefonie właśnie powiedziała mi: "fuck off". Drugi raz w tym miesiącu. To chyba właśnie to zdarzenie przewidział horoskop na dziś, głoszący "Przeciwko Tobie działają czynniki, których nie da się uniknąć. Zachowaj więc spokój i pogódź się z porażką". Jakoś się postaram. Rytmiczne uderzanie telefonem o ścianę w celu jego naprawienia też może być spokojne i pogodzone, nieprawdaż?
Chyba wracam do starej (nie)dobrej tradycji pisania porażająco chaotycznych i pozbawionych głębszego sensu notek.
cmokas!
A Bartkowi życzę powodzenia :) ale odnoszę wrażenie że podoła :)
Buziaki :*
P.S. A co napisali ciekawego dla ryb? ;]
Dodaj komentarz