Źle się dzieje w państwie duńskim. Przypuszczam, że wszystkim moim ostatnim niepowodzeniom winne są te cholerne anomalie pogodowe. Bo kto to widział, by w styczniu nie było mrozu, śniegu... by nie można było z gracją wyłożyć się na oblodzonych schodach (mocno nadwerężając tą część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę) bądź zjechać z górki na sankach pożyczonych od osiedlowej dzieciarni. Nie do tego jestem przyzwyczajona. Cóż, tradycjonalistka ze mnie.
Tak, piękną wiosnę mamy tej zimy.
Dodaj komentarz